Pokazywanie postów oznaczonych etykietą equilibra. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą equilibra. Pokaż wszystkie posty
Szybkie recenzje ostatnio zużytych kosmetyków czyli ogromne Denko m.in. Creamy, Your Natural Side, BasicLab, Bartos i najlepszy krem pod oczy jaki używałam

Szybkie recenzje ostatnio zużytych kosmetyków czyli ogromne Denko m.in. Creamy, Your Natural Side, BasicLab, Bartos i najlepszy krem pod oczy jaki używałam

Pokazane w tym poście zużyte produkty pochodzą z bardzo długiego okresu. Leżakowały sobie w torbie, aż w końcu nadszedł czas na ich wyrzucenie. Zdążyłam jeszcze pstryknąć kilka fotek, bo szkoda byłoby nie wspomnieć jak się u mnie sprawdziły. W końcu nadal jestem zdania, że takie podsumowanie daje później szerszy obraz na to czy warto wrócić do danego kosmetyku. Przy okazji mam pewne przemyślenie. Faktycznie produkujemy ogromne ilości śmieci. Mimo, że nadal jednym z czynników, które przyciąga mnie do kupna jakiegoś produktu jest opakowanie, to warto spojrzeć na tą sprawę z perspektywy eko. Temat jest szeroki i na pewno napiszę o tym więcej. Zróbmy jednak szybki przegląd tego co wykończyłam w swojej kosmetyczce.  


Na początek świetny mus do ciała od ciała od Mydlarni 4 Szpaki. Pachnie obłędnie cytrusami, jego konsystencja to lekka chmurka, którą bardzo przyjemnie się nakłada. Mimo pojemności 150 ml starczył na długo. Samo opakowanie również jest bardzo ładne - po wykorzystaniu zostawiłam go na odlewki kosmetyków dla koleżanek :) Mydło chlebowe od Aquaferina Fermenti jest ulubionym produktem do mycia mojego męża. W zapasie mam już kolejne opakowania dla niego. Żel pod prysznic Nutka miał bardzo przyjemny zapach i przyznaję się, że chętnie sięgnęłabym po niego jeszcze raz. O musie pod prysznic od Efektimy pisałam już tu - NOWOŚCI POLSKIEJ MARKI EFEKTIMA - MYJĄCY MUS I PEELINGI CUKROWE DO CIAŁA


Jak widzicie w sprawach włosowych jestem nudna i używam nieprzerwanie aloesowego szamponu od Equilibry. A jeżeli była taka potrzeba to posiłkowałam się suchym szamponem Batiste. Zawsze mam w razie czego w łazience opakowanie, na wypadek potrzeby szybkiego odświeżenia włosów.


Opakowanie, które widnieje na górze zdjęcia to roztwór soli. Idealna np. do wymoczenia nóg. Krem do rąk na zimę BasicLab ostatecznie używałam na przełomie wiosny i lata. Stał przy łóżku i nakładałam go wieczorem. Był w porządku, ale moimi ulubieńcami nadal są kremy z Masłem Shea od Scandia Cosmetics. Czerwona wersja antyperspirantu Vichy była w porządku, ale nie zauważyłam znaczniej różnicy w porównaniu do klasycznej niebieskiej. Znalazłam w zapasach cleaner z Indigo, w końcu udało mi się coś wykończyć z paznokciowej szuflady ;) W samochodzie skończył się również ulubiony odświeżacz powietrza o zapachu Pink Sands z Yankee Candle. A i jeszcze zdenkowałam słynny peeling enzymatyczny z Tołpy. Po użyciu fajnie złuszczała się skóra na nosie, ale potrafił podrażnić policzki. Należy z nim uważać i wyczuć jak go można stosować.


Produkty Yope - mydło do rąk w wersji Wanilia z cynamonem jest moją ulubioną wersją. Co do żeli pod prysznic zapachy mnie nie powaliły. Różę miałam już wcześniej i razem z dziurawcem mogę je używać. Za to pozostałe wersje dla mnie śmierdzą.


Z kolei piankowe mydła z Bath & Body Works pachną tak mocno, że po użyciu zapach wyczuwalny jest w całej łazience. Niestety dla mnie są bardzo mało wydajne i szybko się kończą. Obłędnie owocowo pachniał również płyn pod prysznic i do kąpieli z Dairy  Fun od Delii. Podobnie bardzo podobał mi się zapach żel pod prysznic Tołpa Spa Detox. Był bardzo energetyczny - nuta zapachowa to dla mnie trawa cytrynowa. Co do żelu do higieny intymnej to Vianek sięgam po niego naprzemiennie z Sylveco i Biolaven. 


W pielęgnacji twarzy pojawiło się trochę nowości. Po pierwsze micelarny płyn do twarzy od Bartos Cosmetics. Sprawdzał się bez zarzutu i co więcej nie szczypał przy przemywaniu oczu. Jedak jego cena jest bardzo wysoka, dlatego dalej sięgam po mój sprawdzony Sylveco. W upały chłodziłam się wodą termalną Vichy. O kremie Sunny Touch pisałam już tu - KREM DO TWARZY SUNNY TOUCH LIGHT OD REPUBLIKI MYDŁA. Miętowy hydrolat od Your Natural Side był wspaniałym ukojeniem skóry podczas upałów. Olejek z pestek pomidora był również przyjemny. Stosowałam go pod krem w wieczornej pielęgnacji skóry twarzy.


Zużyłam już drugie opakowanie olejku do mycia twarzy Moringa For You od Creamy. Bardzo przyjemny produkt, który dla mnie dobrze rozpuszcza makijaż i co najważniejsze nie zostawia mgły na oczach po zmyciu go wodą. O świetnym serum do twarzy od Kostka Mydła pisałam więcej tu - OWOCOWE SERUM ROZŚWIETLAJĄCE OD KOSTKA MYDŁA. Co do pomadek ochronnych to oby dwie lubiłam. Ta z BasicLab miała słodki budyniowy zapach, za to ta z Why Not Cosmetics orzeźwiający kawowy.


Kosmetyki Norel bardzo lubię i powyżej znajdziecie dwie perełki. Krem pod oczy Re-Generation GF to prawdziwa bomba. Tak bogatej konsystencji, a zarazem dobrze działającej na moją skórę pod oczami jeszcze nie używałam. Skóra stała się jakby gęstsza, dobrze nawilżona i wypoczęta. Oczywiście to dalej krem, a nie ingerencja zabiegami, więc trzeba patrzeć na to racjonalnie. Niemniej jednak był to najlepszy krem jaki używałam i planuję szybki powrót po zużyciu zapasów. Kolagenowy krem AteloCollagen kupiłam w ciemno bez zapoznania się z serią, jako nowość na targach. Dobrze zrobiłam, bo moja skóra bardzo polubiła się z tym kremem. Lekka formuła, a bardzo dobrze nawilża nie pozostawiając tłustej warstwy. Również chętnie kupię ponownie.


Próbeczki i saszetki. O peelingach pisałam tu - NOWOŚCI POLSKIEJ MARKI EFEKTIMA.
Denko, co sądzę o ostatnio zużytych kosmetykach - m.in. Norel, Moja Farma Urody, Mydlarnia 4 Szpaki, Creamy i MakeMeBio

Denko, co sądzę o ostatnio zużytych kosmetykach - m.in. Norel, Moja Farma Urody, Mydlarnia 4 Szpaki, Creamy i MakeMeBio

Znowu nazbierało się trochę opakowań po zużytych kosmetyków. Czas więc zrobić podsumowanie z czego byłam zadowolona, polecić Wam fajne perełki i zaznaczyć do czego wrócę. Bardzo lubię tego typu wpisy, mimo, że sporo osób z niej zrezygnowało. Według mnie cykliczne opisywanie zużytych opakowań daje motywację by otwierać i stosowań kosmetyki na bieżąco - czyli otwieramy jeden produkt z danej kategorii i zużywamy go do końca. Pozawala to również na szersze sprawdzenie czy dany produkt się u nas sprawdza i wydania końcowej opinii na zasadzie recenzji. 


W oczyszczaniu twarzy moim ulubieńcem stał się olejek Moringa od Creamy. Jest to olejek, który po kontakcie z wodą tworzy emulsję i łatwo go zmyć, przez co nie zostawia na skórze tłustej warstwy. Nie posiada zapachu, jest bardzo wydajny i dobrze rozpuszcza nawet mocny makijaż. Mam już kupione kolejne opakowanie. 

Płyn micelarny to mój niezawodny Sylveco - nie wiem, które to już jego opakowanie. 

Tonik z kwasem migdałowym Norel lekko złuszczał skórę - lubię tą serię. A marka często gości w mojej pielęgnacji.

Hydrolat różany z Make Me Bio bardzo lubię. To kolejne moje opakowanie, które zużyłam i za pewne nie ostatnie. Zużyłam również hydrolat oczarowy z Ministerstwa Dobrego Mydła, który kupiłam ponownie na ostatnich Ekotykach. Obydwa hydrolaty posiadały fajny atomizer, który po naciśnięciu rozpylał delikatną mgiełkę.   

Jeżeli chodzi o sera - zużyłam fajne nawilżające olejowe serum z Moja Farma Urody. Nakładałam go na oczyszczoną skórę przed kremem. Mieszanka różnych olejów dobrze wpłynęła na moją buzie w czasie zimnych i wietrznych dni. 

Z kolei różane serum z Make Me Bio jest według mnie ciekawym produktem o którym powinnam napisać więcej w osobnym poście.


Bardzo lubię kremy marki Norel - przeważnie zaopatruje się w nie na targach, kupując duże opakowania i dzielę się nimi z mamą. Wersje kremów kupuję naprzemiennie - dla cery wrażliwej, wersję witaminową i żurawinową (chociaż w tym wpisie  - LINK, mogliście zobaczyć, że kupiłam również ich nowość). Hialuronowy krem pod oczy z Norel był przyjemnym kremem na dzień.

Na noc używałam krem pod oczy Martina Gebhardt, którego próbkę otrzymałam od Basi. Krem jest niesamowicie treściwy i potrafi się rozwarstwić (wytrąca się olejowa warstwa). Powiem szczerze, że nie wiem jeszcze co o nim sądzić. Moja skóra pod oczami jest bardzo cienka i łatwo się przesusza. Może dam mu jeszcze jedną szansę i kupię pełne opakowanie. 

Zużyłam jeszcze próbkę kremu do rąk Resibo, którą też dostałam od Basi. Krem bardzo szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustych dłoni, przez co jest idealny np. do pracy. 

Antyperspirant Vichy jest moim pewniakiem i to kolejne zużyte opakowanie.

Głęboko oczyszczająca maseczka z Zielonego Laboratorium była fajna na strefę T. Lubię glinki, ale przyznaję bez bicia, że nie chce mi się ich przygotowywać. Takie gotowe saszetki są fajne np. w podróży.

Chusteczki do demakijażu z Equilibry zużyłam w podróży, ale nie jest to moja ulubiona forma oczyszczania twarzy. Tonik z Moja Farma Urody jestem zmuszona wyrzucić, ponieważ nie doczytałam, że powinien być przechowywany w lodówce :( 


Brzoskwiniowy żel pod prysznic pachnie obłędnie i jest to moje kolejne zużyte opakowanie - znajdziecie go w Drogerii Pigment. Wykończyłam też żel pod prysznic Sanctuary SPA, którego zapach bardzo mi się podobał. Kolejne opakowanie mydła Yope i mydła Protex, które jest świetne do mycia pędzli.


Przyznam szczerze, że nie przepadam za mazidłami do ciała. Oczywiście gdy sytuacja tego wymaga - czyli ekstremalnie wysuszenie skóry, używam balsamów, ale przyjemności z tego nie ma. Te dwa produkty całkowicie zmieniły moje nastawienie do dbania a ciało. Mus do ciała z Mydlarni 4 Szpaki pachnie obłędnie cytrusami. Konsyskecja jest delikatnego puszku, który pod wpływem ciepła dłoni rozprowadza się gładko po ciele, zostawiając je nawilżone. Jest tłusty, ale ten poziom jak najbardziej mi odpowiada. Jedyny minus, który mogę tu znaleźć - dość szybko się skończył. 

Kolejnym bardzo przyjemnym produktem jest Weleda Skin Food - więcej o nim znajdziecie w tym wpisie → SKIN FOOD MARKI WELEDA. JAK SPRAWDZIŁY SIĘ U MNIE MASŁO DO CIAŁA I UST? Potwierdzam - jest bardzo wydajne. Jedyny minuj to cena.

Aloesowe szampony Equilibry jak i te przeciw wypadaniu włosów są u mnie często w użyciu. Tutaj kolejne zdenkowane opakowanie.


Z kosmetyków też znajdzie się kilka produktów. Przede wszystkim tani i bardzo dobry korektor Maybelline Anti Age w odcieniu Light. Kolejne opakowanie już w użyciu. Kępek rzęs nigdy dość - u siebie lubię je zdecydowanie bardziej niż paski. Primer do rzęs z Golden Rose się u mnie nie sprawdził. Nie podoba mi się na moich rzęsach efekt, aż tak pogrubionych i posklejanych rzęs. Dokończyłam również pozaczynane acetony - chociaż w głównej mierze mam wrażenie, że po prostu większość wyparowała (aceton jest lotny). Lubię dostawać próbki z podkładami - ten z Lancome był oczywiście zbyt ciemny, ale to fajna opcja, żeby poznać formułę. Z próbek prócz podkładów lubię jeszcze perfumy - fajnie na spokojnie sprawdzić sobie jak zapach się rozwija na skórze. A wy jakie próbki lubicie testować? :)

Denko czyli zużyte ostatnio produkty - m.in.Benefit, BasicLab, Tsubaki, Lumane, Lily Lolo

Denko czyli zużyte ostatnio produkty - m.in.Benefit, BasicLab, Tsubaki, Lumane, Lily Lolo

Ostatnio zużyte produkty opisywane były początkiem listopada. Od tego czasu sporo kosmetyków dobiło w końcu dna, więc czas nadrobić zaległości. Muszę w końcu opróżnić torbę zalegającą w łazience i zrobić miejsce na nowe śmieci ;) A tak serio, takie podsumowanie daje niezły pogląd na to, co na prawdę się sprawdza, a co tylko zalega na półkach. Mobilizuje również do systematycznego zużywania otwartych już produktów i nie otwierania na raz np. pięciu kremów.


Jeżeli chodzi o kąpiel to bardzo nie polubiłam się z zapachem żelu pod prysznic Yope Kokos i sól morska. Uwielbiam wszystko co kokosowe, a tu takie rozczarowanie! Dla mnie ten zapach nawet koło koksa nie stał! Bleee! Był tak ohydny, że nie mogłam do używać. Za to wersja Dziurawiec żelu pozostaje moim jednym z ulubionych produktów do kąpieli. Do tej grupy mogę również podpiąć zmiękczający kremowy żel pod prysznic z sokiem z brzoskwini od Le Cafe de Beaute. Przepięknie pachnie soczystą brzoskwinią i jedyny minus, który mogę mu przypisać to, że dość szybko się skończył. Żele do kąpieli od Yves Rocher wspominam bardzo dobrze, szczególnie świąteczne edycje limitowane.Ta miniaturka była ok, ale zapach był bardzo delikatny. Puder do kąpieli od Closhee Naturals, który mnie urzekł zapachem podczas targów Ekotyki, odrobinę mnie rozczarował wrzucony do wanny. Produkt ma fajny skład, nie jest drogi, bo opakowanie kosztowało coś około 5 zł i zapach jest przyjemny, ale mało intensywny. Nawilżenie było, ale w porównaniu np. z pudrem do kąpieli Hagi czy półkulą od MDM wypadało słabo. Kolejnym rozczarowaniem jest niestety mój wyczekiwany zakup czyli arbuzowa kula do kąpieli od Cherry Shop. Zapowiadała się cudnie. Przez papierek pachniała jak prawdziwy, soczysty arbuz. Jednak po wrzuceniu do wody czar prysł. Po zapachu nie było już śladu, po kąpieli skóra była średnio nawilżona, a do tego cena za to maleństwo to 10zł! Także wielkie meh! Do denka wrzuciłam również peeling Vianka z serii orzeźwiającej. Nie zachwycił mnie zapachem i jakoś niechętnie po niego sięgałam. Błąkał się po wannie już jakiś czas, więc w końcu postanowiłam się go pozbyć.


Plastry z woskiem Veet używam bardzo długo. Jakoś nie pokazuję ich w denkach, ale według mnie to najlepsze plastry na rynku. Zawsze kiedy kupię inne to żałuję, bo więcej z tym problemów niż pożytku. Wersji do skóry wrażliwej używam z powodzeniem również do twarzy. Mydła Yope, a szczególnie to w wersji Wanilia cynamon jest moim ulubieńcem. Olejek Isany jest świetny do domywania gąbeczek. Serum antycellulitowe SPA FIND wypróbowałam raz. Skóra po nałożeniu produktu zaczęła mnie piec, więc odłożyłam go na półkę. Później sobie o nim przypomniałam i sprawdziłam skład. Bodajże na drugim miejscu był alkohol (w sumie czuć to było odrazu po otworzeniu kosmetykach) co na pewno powodowało u mnie podrażnienie. Antyperspirant BasicLab 72h miał być najskuteczniejszy z pośród trzech, które posiada marka w swoim asortymencie. Przyznam, że w ciepłe dnie nie byłam z niego zadowolona i odłożyłam go na bok. Jest bardzo kremowy i długo schnął pod pachami. Wydawał mi się też średnio chronić w ekstremalnych warunkach. Wróciłam do niego zimą i przyznaję, że zmieniłam podejście do niego. Lepiej sobie radzi w chłodniejsze dni i za co daję mu plusa - pielęgnuje skórę pod pachami. Pewnie to za sprawą aloesu w składzie. Na zdjęciu możecie doszukać się również mniejszej wersji kremu do rąk z Masłem Shea od Scandia Cosmetics. Lubię wszystkie wersję, ale najbardziej kupuje mnie mango & papaja. Kremy Scandia Cosmetics są moimi ulubionymi kremami do rąk! Baaardzo dawno temu kupiłam sobie gotowe sreberka do ściągania hybryd. Tak na prawdę to były to chyba moje pierwsze hybrydy i chciałam je usunąć z paznokci. Dlatego kupiłam sobie cały sprzęt do ściągania - aceton, patyczki, pilnik i właśnie te gotowe folijki. Ostatecznie były ok, ale według mnie zupełnie się to nie opłaca. Lepiej samemu zrobić sobie takie z kawałków płatków kosmetycznych i foli spożywczej. Nawiasem pisząc, to chyba mój jedyny produkt z Semilaca.


Wygładzająca odżywka do włosów Tsubaki była na prawdę fajna. Wygodne opakowanie z dozownikiem z pompką, świetny zapach i na prawdę dobre wygładzenie włosów. Kolejnym super produktem jest szampon aloesowy do włosów marki Equilibra. Świetnie nawilża skórę głowy i włosy. Odżywka Charles Worthington również była fajna. Więcej o niej przeczytacie w osobnym poście z recenzją - SERIE SANCTUARY SPA ORAZ CHARLES WORTHINGTON LONDON DOSTĘPNE W HEBE - JAK SIĘ U MNIE SPRAWDZIŁY?


Zużyłam miniaturkę kremu Lumene Intense Hydration, który ma intensywnie nawilżać. Przyznam, że krem był na prawdę przyjemny. Moja skóra na pewno się z nim polubiła, niestety nie jest to produkt z naturalnym składem - znajdziemy w nim np. Phenoxyethanol. Krem pod oczy Nacomi to produkt po który sięgam już stale. Kolejne opakowanie już w użyciu, a pełną recenzję znajdziecie - MAROCCAN ARGAN CREAM, NACOMI ARGANOWY KREM POD OCZY - ODKRYCIE WSRÓD KREMÓW POD OCZY? Płyn lipowy Sylveco to mój ulubieniec jeżeli chodzi o produkty do demakijażu. Za to płyn micelarny z Aloesove mnie jakoś nie porwał. Jako płyn do demakijażu oczu był średni. Lotion Hada Labo z kwasem hialuronowym jest ciekawym produktem. Przywiozłam go z Tokio, gdzie kosmetyk można dostać w każdej drogerii. Posiada znacznie większą gęstość niż zwykły płyn micelarny. Dobrze współgra z później nakładanymi na niego kremami. Olejek z opuncji opisałam wyczerpująco tu - OLEJ Z NASION OPUNCJI FIGOWEJ JAKO KREM POD OCZY? Maseczki w płachcie opisałam tu - KOREAŃSKIE MASECZKI W PŁACHCIE BORNTREE Z DROGERII KOREANUNICORN. Z kolei pozostałe również fajnie się sprawdziły. Nałożenie maseczki wieczorem na twarz to zrobienie sobie małego SPA w domu. Bezcenna chwila relaksu.


Z próbeczek jestem zadowolona. Szczególnie zaciekawił mnie złoty olejek z Hagi. Woski z Heart & Home niestety mnie rozczarowały. Piękne opakowania niestety nie przekładają się na jakość zapachu. Z kolei wosk Vanilla Lime od Yankee Candle to piękna kompozycja słodko świeża. Poznałam ją kiedyś w małej świecy, którą wygrałam i powiem, że wosk pachnie równie pięknie. Nowością dla mnie jest wosk marki Organique. Zaskoczył mnie swoją intensywnością i mam ochotę poznać pozostałe wersje zapachowe.


Bardzo podoba mi się zapach Thierry Mugler Alien. Kolejna buteleczka jest już na półce. Pomadka od KIKO wylądowała w denku, niestety dlatego, że zmieniła swój zapach.  Bardzo mnie to zirytowało, bo kupiłam ją stosunkowo niedawno. Żel Gimme Brow od Benefitu ma super precyzyjną szczoteczkę do rozczesywania brwi. Kredka od Catrice była fajna, ale odkąd poznałam produkty Golden Rose to leżała nieużywana. Podkłady mineralne są moimi faworytami jeżeli chodzi o szybki makijaż. Wersja Popcorn od Lily Lolo to moje kolejne wykończone opakowanie. 
Upominki ze spotkania Meet Bloggers

Upominki ze spotkania Meet Bloggers




NUTKA KOSMETYKI: kojący żel pod prysznic oraz szampon do włosów gruszka i bergamotka.


TRIND: zestaw do pielęgnacji dłoni i paznokci – lakiery oraz krem do rąk.


TOŁPA: Produkty do pielęgnacji twarzy – peeling, tonik, żele i maseczki.


MAROKO SKLEP: rękawica myjąca, czarne mydło pod prysznic oraz pumeks rytuał hammamu.


EQUILIBRA: szampon do włosów, mydełko aloesowe, próbki.


A-DERMA FB: krem regenerujący oraz żel pod prysznic.
DUCRAY POLSKA FB: żel ultra bogata konsystencja oraz emolientkrem.



BORNTREE : maski w płachcie, które znajdziemy w sklepie www.koreanunicorn.pl.


BASICLAB: Krem na zimę oraz pomadka ochronna na zimę.



MOJA FARMA URODY: kosmetyki naturalne - olejki do twarzy, tonik wyciszający stany zapalne.


SKIN TEAM: peeling kawowe waniliowe cappuccino.


MITOMO POLSKA: maski w płachcie


O3ZONE: błękitny krem kojąco – regenerujący.


BEAUTYFACE: maski w płachcie oraz płatki pod oczy.


ROSSMANN: Seria z Isany z białkiem jajka, szampon Alterra, maseczki Isana, szczotka do włosów oraz Venus Nature  olejek pod prysznic.


ACID BOOST: maska oraz krem z serii Melano.


MIA CALNEA : produkty do pielęgnacji stóp.


A na końcu produkty, które dostałam od Oli w ramach nagrody za konkurs :) Żelowy korektor do brwi z Delia Cosmetics oraz eliksir z Moja Farma Urody.


Jak widzicie sporo produktów do testowania. Już teraz mogę powiedzieć, bo kosmetyki Equilibra już znam, że są bardzo dobre. Aloesowa linia jest świetna, szczególnie ich szampony. Znam też produkty Maroko Sklep - bardzo fajnie zaopatrzone miejsce. Rękawicę do kąpieli używam od dłuższego czasu i jest genialna. Tołpę jakoś bardziej lubi moja mama, ale sama teraz testuję ich peeling enzymatyczny. Jestem ciekawa produktów BasicLab, kremu O3zone, szamponu Nutka oraz kosmetyków Moja Farma Urody. Ciekawie wygląda też nowa seria z Isany oraz rozjaśniająca maska AcidBOOST. Jak tylko przetestuję produkty, na pewno dam znać jak się u mnie sprawdziły!
Zużyte ostatnio produkty - co polecam wypróbować a czego unikać.

Zużyte ostatnio produkty - co polecam wypróbować a czego unikać.

Przy jesiennych porządkach czas na przegląd torby z ostatnio zużytymi produktami. Co tym razem się sprawdziło, jakie produkty przewinęły się ponownie, a o czym chciałabym jak najszybciej zapomnieć dowiecie się poniżej. 


Mydła do rąk Yope  pojawiają się za każdym razem, bo bardzo mi przypadły do gustu. Ostatnio są bardzo łatwo dostępne stacjonarnie i często można je dostać w bardzo korzystnych cenach. W kwestiach zapachowych nie mam przy mydłach wersji, której nie lubię, ale zdecydowanie najchętniej sięgam po wanilię, chociaż herbata też jest przyjemna. 

Wrzucam tu płyn do naczyń Yope, bo głupio mi robić osobny post o chemii kuchennej, a jednak warto wspomnieć o tym produkcie. Płyny Yope są szalenie wydajne, przyjemnie pachną (wszystkie trzy wersje zapachowe) i radzą sobie z tłustymi zabrudzeniami. Jednym słowem gary są czyste, a dłonie niezmasakrowane. Polecam wypróbować :)


Z żelami pod prysznic Yope mam już problem jeżeli chodzi o zapachy. Na razie jestem w stanie używać tylko wersji Dziurawiec. 

Produkt do kąpieli Organic Shop to dla mnie rozczarowanie roku. Mam wrażenie, że ten pojemnik stał na wannie wieki. Kupując go myślałam - o wow! Produkt na miarę Lush'a. Wygląda jak malinowy budyń, po odkręceniu przyjemnie pachnie (ponoć watą cukrową) i ma dawać pianę. Wyobrażałam sobie   wypełnioną po brzegi wannę z różową wodą i gęstą pianą, a dookoła unoszący się słodki zapach. Niestety nic bardziej mylnego. Zacznę od tego, że próbując nabrać dłonią produkt z opakowania natrafiamy na problem. To tak jakbyśmy chcieli nabrać surowe ciasto z dzierży. Po wrzuceniu takiej grudy do wody, leci ona prosto na dno. Natomiast jeśli spróbujemy rozpuścić ją pod bieżącą wodą, dostajemy tylko kilka marnych baniek. I tak widać, że nie wszystko ulega rozpuszczeniu i część grudek pływa dalej. Również z koloru i efektu gęstej piany nici. Jednak największym rozczarowaniem był dla mnie kompletny brak zapachu. O ilu w opakowaniu jest odrobinę wyczuwalny, tak po wrzuceniu do wody nie czuć zupełnie nic. Podsumowując - nie polecam!


Kokosowy krem do rąk Palmer's. Dla fanek intensywnej woni kokosa będzie to strzał w dziesiątkę. U mnie zapach jest jak najbardziej na plus. W nawilżeniu skóry nie przebił jednak mojego ulubieńca z Scandia Cosmetics. Wielkość idealna do torebki.

Serum antycelulitowe SPA FIND wypróbowałam raz. Skóra po nałożeniu produktu zaczęła mnie piec, więc odłożyłam go na półkę. Później sobie o nim przypomniałam i sprawdziłam skład. Bodajże na drugim miejscu był alkohol (w sumie czuć to było odrazu po otworzeniu kosmetykach) co na pewno powodowało u mnie podrażnienie. 

Aloesowy szampon przeciw wypadaniu włosów Equilibra. To któreś z kolei zużyte opakowanie. Moje włosy (i nie tylko moje ;)) lubią się z tym produktem.

Antyperspirant Vichy. Przeważnie sięgam po niebieską wersję, ale ta biała dla delikatnej skóry również jest w porządku.


Podczas wizyty w Sephorze na podczas Beauty Classes (o tym kiedy indziej) nakładałam na twarz podkład Clinique even better glow. W październiku wystartowała akcja promocująca ten podkład. Można było dostać próbkę podkładu Clinique do przetestowania w domu. Udało mi się wyskrobać z mini słoiczka produktu na dwa nałożenia i stwierdziłam, że jednak jak dla mnie szału nie ma. 

Maskara do rzęs Burberry. Ładnie wyglądała po nałożeniu na rzęsy, niestety po kilku godzinach robiła się panda pod okiem, bo tusz się osypywał.

Lakiery Claresa idą do kosza, bo niestety rozwarstwiły się. 


Chłodzący stick pod oczy Tony Moly. Niestety mimo przeuroczego opakowania ta formuła mi nie odpowiada. Przeciągając produktem skórę pod oczami, naciągała się bardzo. Sam kosmetyk nie nawilżał, faktycznie dawał lekkie uczucie chłodu. Podsumowując produkty Tony Moly to dla mnie średnie kosmetyki, zamknięte w uroczych i pomysłowych opakowaniach.

Isehan Kiss Me Sunkiller Water Essence SPV50. Filtr kupiony w Japonii. Szukałam takiego, który nie ma w składzie alkoholu. Niestety większość filtrów UV zawiera go w składzie (udało mi się znaleźć tylko trzy filtry alkohol free). Filtr nakładałam na krem a przed nałożeniem podkładu - zazwyczaj były to minerały. Twarz faktycznie uchroniła się przed letnią opalenizną. 

Lipowy płyn micelarny Sylveco - co tu dużo pisać, jak pojawia się praktycznie w każdym tego typu wpisie. Po prostu, polecam wypróbować!

Maska pod oczy Japońska Czereśnia Orientana. Zaskoczyło mnie to, że opakowaniu znajdują się dwie pary płatków pod oczy. Byłam przekonana, że to jednorazowa kuracja. Stosowałam maskę (no dobra tylko dwa razy, ale jednak) rano. Po zdjęciu maski z okolic oczu, skóra była napięta i wyglądała dobrze. Nałożony po chwili korektor pod oczy wyglądał dobrze. 

Płyn micelarny Bioderma przydał się w podróży. Mała buteleczka zmieściła się w bagażu podręcznym. W działaniu nie mam mu nic do zarzucenia. Jedynie skład może budzić pewne "ale", bo nie jest to produkt w pełni naturalny. 

Żurawinowy krem do twarzy Norel. Bardzo lubiłam nakładać go w porannej pielęgnacji. Miał bardzo przyjemny zapach, konsytencję i fajnie się wchłaniał. Tym dużym opakowaniem dzielę się z mamą, która również bardzo lubi ten krem.

Żurawinowy Lift Norel. To seria profesjonalna marki i stosowałam ten kosmetyk jak serum. Przyznaję, że po nałożeniu na skórę czuło się efekt wygładzenia, mimo lekkiej konsystencji. Zapewne wrócę do niego. 

Krem do twarzy Ruby Vine marki Bartos. Produkt ma wzmacniać, rozjaśniać i poprawić kondycję skóry naczynkowej. Stosowałam go na dzień. Muszę zaznaczyć, że krem wchłania się błyskawicznie, co przeważyło o używaniu go rano, a podczas wieczornej pielęgnacji - kiedy lubię nałożyć coś ciężkiego, tłustego, co będzie chwilę na skórze. Szybkie wchłanianie miało swój plus - przy bieganiu bez makijażu po domu nie świeciłam się jak przy stosowaniu innych kremów. Przyznaję, że jestem zadowolona z działania kosmetyku. Jeżeli szukacie szybko wchłaniającego się kremu, który nie zostawia tłustej warstwy na skórze a dodatkowo posiada dobry skład to spokojnie możecie się nim zainteresować. Doczepić mogę się do wydajności - produkt starczył mi na około miesiąc stosowania. Sposób aplikacji był ciekawy - słoiczek airless, który zapobiega napowietrzaniu się kosmetyku. Pompka nie jest jednak usytuowana standardowo, aby wydobyć krem, należy nacisnąć całą powierzchnię słoiczka. Niestety dla mnie średnio praktyczne było zbieranie wyciśniętego produktu. Resztki kremu osadzały się po powierzchni, co wymuszało przetarcie jej po każdym użyciu.

Nowości ostatnich miesięcy - FUNDAY BOX, przesyłki, zakupy

Nowości ostatnich miesięcy - FUNDAY BOX, przesyłki, zakupy

Ostatnio trochę produktów do mnie trafiło i pora w końcu je przestawić. Muszę wziąć przejrzeć swoje kosmetyczne zapasy i zrobić w nich w końcu porządki.  Wpisuję to na swoją listę do zrobienia. Sierpniową edycję pudełka FUNDAY BOX pokazywałam tylko na Instagramie. Nie udało mi się robić o nim osobnego postu i w końcu stwierdziłam, że przedstawię go Wam w tym wpisie. Mamy już jesień, a pudełko jest słoneczne, letnie i chyba jeszcze lepiej się go ogląda. Przypomina ciepłe lato :) Była to dokładnie edycja brzoskwiniowa - Typical Tropical. 

Jeżeli chodzi o zawartość to w środku znalazłam:
  • Notatnik Yeah Bunny
  • Naklejki Yeah Bunny
  • Rozświetlacz Miyo
  • Puder mineralny AFFECT
  • Lakier hybrydowy mylaQ
  • polerka do paznokci mylaQ
  • Antyperspirant 72h BasicLab
  • Peeling kawowy Body Boom
  • choker i kolczyki Lolita Accessories
  • wafel proteinowy BodyPak
  • Herbata BigActive
  • DayUp Black
  • ChaiMate Wildgrass







Bardzo podoba mi się brzoskwiniowy design. Rozświetlacz i puder są moimi faworytami jeżeli chodzi o kosmetyki. Brzoskwiniowy odcień lakieru jest piękny, a spożywcze dodatki zostały już dawno pochłonięte. Jestem pozytywnie zaskoczona oprawą graficzną herbaty - brawa dla Herbapola za dołożenie większej uwagi do opakowań.


Wrześniowa edycja została pokazana w poprzednim poście. Dla ułatwienia zostawiam link → FUNDAY BOX EDYCJA WRZEŚNIOWA - MIĘTOWY BUSY DAY


Ostatnio zrobiłam spore zapasy produktów Yope. Można było je dostać w bardzo dobrych cenach w SuperPharm jak i w Lidlu. Chociaż w tym drugim pokazują się okazjonalnie i bardzo szybko znikają. Skusiłam się również na bardzo przyjemny - słodki, ale zarazem rześki zapach Vanilla Lime z Yankee Candle. 


9 września obchodzony jest (sama dowiedziałam się dopiero ostatnio) Dzień Urody. Z tej okazji Drogeria Pigment wysłała do mnie paczkę niespodziankę.


W paczce znalazła się materiałowa torba z logiem Pigmentu (jeszcze starym), która bardzo spodobała się mojej mamie. Jest teraz jej ulubioną torbą zakupową.


Nie obyło się również bez zakupów w Drogerii Pigment, skorzystałam z kodu -20%. Zawieruszył mi się gdzieś lipowy płyn micelarny z Sylveco i krem arganowy pod oczy z Nacomi. Kupiłam je by uzupełnić zapasy. Z Equilibra wzięłam jeszcze aloesowy szampon przeciw wypadaniu włosów.


Z marki Bartos zepsuł mi się krem, który dostałam do testów podczas Konferencji Meet Beauty. Po napisaniu maila z załączonym zdjęciem, opisem sytuacji oraz numerem partii dostałam nowy krem Ruby Vine i dodatkowo płyn micelarny do przetestowania.


A na koniec zakupy z Targów Kosmetyków Naturalnych - Ekotyki. Poniżej tylko mydełka z Republika Mydła. Więcej znajdziecie we wpisie → JESIENNE TARGI KOSMETYKÓW NATURALNYCH EKOTYKI - KATOWICE 29 WRZEŚNIA 2018. JAKIE MARKI BIORĄ UDZIAŁ I MOJE ZAKUPY Z KRAKOWSKIEJ EDYCJI.


Znacie któryś z pokazanych produktów? :)

Copyright © 2014 Not Too Serious Blog , Blogger
Icons made by Freepik from www.flaticon.com is licensed by CC 3.0 BY