Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Burt's Bees. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Burt's Bees. Pokaż wszystkie posty
Ulubione produkty do makijażu i pielęgnacji lato 2017

Ulubione produkty do makijażu i pielęgnacji lato 2017

Bardzo długo nie opisywałam swoich ulubieńców, ostatni taki wpis pojawił się w maju → ODŻYWKA JANTAR, SZAMPON OLIVALOE CZY BEAUTYBLENDER CZYLI KWIETNIOWI ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI! Postanowiłam to nadrobić i opisać produkty, które lubiłam używać i dobrze się u mnie sprawdzały w trakcie ciepłych dni (które niestety są już za nami).


Na początek produkt, który pojawił w minionym poście dotyczącym ulubieńców - odżywka Jantar. Aktualnie używam jej miej więcej raz w tygodniu. Mam wrażenie, że po kuracji Jantarem stale pojawiają się na głowie nowe włosy, co mnie bardzo cieszy. W letnie dni idealnie mieć pod ręką suchy szampon - u mnie  Batiste. Tym razem postawiłam na wersję dla brunetek, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Początkowo bałam się, że szampon będzie brudził wszystko dookoła przy aplikacji. Podczas ćwiczeń czy upału brązowe strużki potu na skroniach, to ostatnia rzecz o której bym marzyła. 

Produkty do pielęgnacji twarzy to przede wszystkim produkty marki Ministerstwo Dobrego Mydła. Ha! I to wcale nie mydła, tyko hydrolat różany i olej z pestek malin. Hydrolat to pierwszy tonik do twarzy w spreyu, który miałam (oprócz wody odświeżającej). Bałam się, że produkt będzie rozpylany wszędzie, tylko nie na twarzy. Obawy były niepotrzebne, aplikacja była sprawna i przyjemna. Jeżeli chodzi o olej, to nakładam go na twarz wieczorem, w zależności od potrzeb - czasem solo, a bywało również tak, że na olej nakładałam jeszcze krem. Dział on jak opatrunek - po obudzeniu skóra była promienna i gładka w dotyku. 

Na zdjęciu nie ma jeszcze esencji do twarzy Multi Essence z Bielendy, maski do włosów OlivePlus oraz brzoskwiniowego żelu pod prysznic FitoKosmetik które zużyłam i pokazałam w ostatnim denku→ DENKO CZYLI ZUŻYTE KOSMETYKI W MINIRECENZJACH - SIERPIEŃ 2017 M.IN. RESIBO, BIELENDA, BANDI, OLIVEPLUS, a warto o nich wspomnieć. Tak jak wspominałam, były to odkrycia tamtego denka. 

Pomadki ochronne w każdym możliwym miejscu to moja specjalność. Ostatnio moją ulubioną pomadką w kieszeni to Burt's Bees w wersji kokosowej. Mini krem w torebce musi być zawsze. Ostatnio polubiłam się z tym maluchem - Alma K. Nie jest to może tłusty krem na bazie masła shea, bardziej mleczko, które szybko się wchłania i daje ukojenie suchym dłoniom.

Dzięki hybrydom udaje mi się mieć zadbane paznokcie. Latem najdłużej na moich paznokciach gościły lakiery Indigo - m.in. Lady Lion, mocny róż i piękny odcień brązu z fioletem Peggy Brown. 

Mimo, że latem staram się przeważnie wybierać lekkie cytrusowe nuty, to całe lato pachniałam Si.


Kolorówka latem jest okrojona, przynajmniej dla mnie. Na twarz często wędrował tylko podkład mineralny i nic więcej. Przy muśniętej słońcem skórze dobrze wyglądał odcień Golden Fair Annabelle Minerals, który bardzo dobrze nakłada mi się pędzlem Kabuki od Vita Liberata. Parę razy przejadę tym puchaczem twarz i gotowe. Nie drapie, łatwo się go czyści. Co prawda wypadło kilka włosków, ale nie straciła na tym swojej objętości. Pod oczy lądował korektor z Maybelline, o którym pisałam tu → Korektor pod oczy Maybelline Instant Anti-Age. 

Bywały dni kiedy podkreślałam brwi i wtedy niezastąpiona była kredka do brwi z Golden Rose. Przeczesywałam je również miniaturką Gimmy Brow od Benefitu. Z pomadek katowałam płynną matową pomadkę do ust Golden Rose w numerze 03. Rzęsy to od dłuższego czasu So Couture z L'oreal, która idealnie daje efekt jak po luksusowym produkcie. Przy większej okazji wykonywałam pełen makijaż oka - matowe cienie TheBalm pięknie wyglądały na powiece. Kreska eyelinerem z Pierre Rene dopełniała całość. Musze przyznać, że zaskoczyła mnie trwałość tego eyelinera. Przy zmywaniu trzeba się na prawdę przyłożyć, żeby ją usunąć. Do konturowania używałam bronzer Bahama Mama oraz rozświetlacz Mary Lou.

Znacie te produkty? Chętnie poznam Wasze typy :)
Denko marzec 2017

Denko marzec 2017

W marcu uzbierało się całkiem sporo opakowań, więc będzie denko. Aby ułatwić opis zużytych kosmetyków, używam od jakiegoś czasu kolorów w celu oznaczenie orientacyjnego poziomu zadowolenia: 

kolor zielony - kupię ponownie
kolor pomarańczowy - możliwe, że kupię
kolor czerwony - raczej nie kupię
 


1. Mydło YOPE Wanilia Cynamon
Wiele razy już się to mydło u mnie pojawiło. Badzo lubię tę wersję zapachową. Chętnie się zaopatrzę w nie, jak tylko zobaczę na nie promocję.

2. Żel pod prysznic cytryna CD
Był w porządku. Zużył je mój mąż, ale kilka razy mu go podebrałam. Świeży, cytrusowy zapach był bardzo orzeźwiający.

3. Nawilżający balsam pod prysznic Oillan 200ml
Balsam przeznaczony jest dla osób ze skórą atopową i wrażliwą. Nie zawiera żadnych kompozycji zapachowych. Efekt nawilżenia nie był mocno wyczuwalny, ale też produkt nie przesuszał skóry. Przyznam, że wolę jednak zapachowe żele pod prysznic.

4. Żel do higieny intymnej Lactacyd plus
Kupiłam tą wersję żelu po przeczytaniu postu od Kasi z analizą składów tych to żeli. Powiem Wam szczerze, że nie spodziewałam się, że w tego typu produktach można znaleźć sól kuchenną jako składnik. Zachęcam więc do przeczytania wpisu Kasi i patrzenie na etykiety przed zakupem. 

5. Suchy szampon do włosów Batiste Cherry
Moja ulubiona wersja zapachowa. Muszę w końcu wypróbować suchy szampon dla szatynek.

6. Pasta do zębów Blanx White Shock
Bardziej sprawdziła się u mnie wersja w stojącej tubie. Nie podobało mi się, że ta pasta miała kolor niebieski. Zdecydowanie bardziej lubię białe wersje. 

7. Lipowy płyn micelarny Sylveco
Kolejne zużyte opakowanie i na pewno nie ostatnie, ba nawet nowa butelka już stoi na półce w łazience.


8. Antyperspirant Vichy
Póki co nie znalazłam lepszego. Nie posiada zapachu, więc nie koliduje z perfumami. 

9. Woda perfumowana Armani Code
Bardzo podobał mi się ten zapach. Póki co kupiłam perfumy Si, ale chętnie do nich wrócę.

10. Woda toaletowa pieczone jabłko w karmelu Yves Rocher 20ml
Dostałam je w prezencie. Mam sentyment do wody toaletowej z Yves Rocher, pamiętam jak długo moimi ulubionym zapachem był  kokos z tej serii. 

11. Pomadka ochronna mango Burt's Bees
Uwielbiam pomadki do ust, a tych ochronnych nigdy za wiele. A w szczególności tych z dobrym składem. Wersja zapachowa mango bardzo mi się podobała. W zapasie mam jeszcze inne wersje zapachowe.

12. Serum z wit. C 10% Norel
Myśle, że napiszę o nim osobny post.

13. Próbki odżywki do włosów Equilibra
Mam bardzo dobre wspomnienia z szamponami ich marki, a odżywki też zapowiadają się bardzo dobrze.

14. Lekki krem do twarzy SPF25 MakeMeBio
Długo leżała w opakowaniu resztka tego kremu. Kupiłam go we wrześniu i używałam na dzień. Wydawał mi się dość tępy, jeżeli chodzi o konsystencję. Nie dawał też uczucia nawilżenia. Bardziej mi odpowiadała wersja różana kremu MakeMeBio i do tej bardziej myślę wrócić.

15. Krem do rąk morela Scandia Cosmetics
Jeden z ulubionych kremów do rąk. Pisałam o nim w tym poście - KLIK

16. Półkula do kąpieli czekolada Ministerstwo Dobrego Mydła
Półkula wystarczy na jedną kąpiel i wspaniale ją umili. Wersja czekoladowo pachnie słodko i przyjemnie. Skóra po kąpieli jest nawilżona i przyjemna w dotyku, dzięki zawartości olejków i Masła Shea. Po kąpieli nie potrzebuje już nakładać dodatkowo balsamu na ciało.

17. Kula do kąpieli Morning Sunshine Bomb Cosmetics
Na tej kuli trochę się zawiodłam, bo wyglądała pięknie. Niestety i zapach i kolor wody nie zachwycił. Podobnie zawartość olejków była bardzo uboga.

Nowości październik 2016

Nowości październik 2016

Opisywane w tym wpisie nowości to w głównej mierze prezenty i zakupy z podróży. Tak się zdarzyło, że w październiku wzięłam ślub, a następnie pojechaliśmy z mężem w tak zwaną podróż poślubną. Wybraliśmy Pragę, tak wiem, jest to mało tropikalne miejsce. Oczywiście bardziej fancy byłoby jechać na jakąś karaibską wyspę, szczególnie w piździerniku, kiedy w Polsce jest 5 stopni. Byliśmy jednak zbyt zmęczeni przygotowaniami do ślubu, żeby pomyśleć wcześniej o zorganizowaniu sobie egzotycznego wyjazdu. Po ślubie mieliśmy wreszcie chwilę odprężenia, sprawdziliśmy pociągi, zarezerwowaliśmy hotel i na drugi dzień rano byliśmy już w podróży do stolicy Czech. Praga jest piękna, na prawdę polecam, żeby ją zobaczyć. Udało nam się, że podczas naszego pobytu zaświeciło słońce i zrobiło się ciepło - jak na październik oczywiście. Miałam okazję sprawdzić swój język, mówiąc wszędzie po czesku.Dobrze, dobrze, ale wróćmy już do kosmetyków ;)



Dostaliśmy na prezent ślubny między innymi, a bardziej ja dostałam, bo mąż raczej nie będzie używał ;) paczkę w której znajdowały się kosmetyki z UK. Dzięki Cooler :* Marka Soap&Glory jest bardzo trudno dostępna w Polsce. Błyszczyk Sexy Mother Pucker, który po nałożeniu powoduje lekkie mrowienie ust. Nawilżający krem do twarzy Speed plump ma świetny zapach, no i to retro opakowanie! Pomadki ochronne Burt's Bees uwielbiam, a pomadek do ust nigdy dość ;) Do tego jeszcze mydełko Yardley London, która bardzo intensywnie pachnie lawendą. Dostaliśmy również bajecznie pachnącą dużą świece z Bath&Body Works - zapomniałam jej sfotografować, ale na pewno jeszcze pojawi się na blogu!




Nie mogłam nie wykorzystać faktu, że w Pradze znajduje się salon LUSH. Jest dużo mniejszy niż ten, który widziałam w Londynie, mimo to zaopatrzony był zadowalająco. Ja wpadłam w wir wąchania i próbowania wszystkiego po kolei, a mąż się ze mnie oczywiście śmiał, no przecież nie na co dzień mogę chodzić po LUSHu. Zdecydowałam się w końcu na słynny Comforter, czyli kulę do kąpieli, która pachnie cudnie (to już moja druga sztuka, kupiłam ją też w Londynie). Spokojnie starcza na 2 - 3 kąpiele. Chciałam wypróbować w końcu świeżą maseczkę do twarzy. Dostępne są w dwóch pojemnościach mała 50g i duża chyba 125g. Kupiłam ostatecznie małą, ponieważ trzeba ją zużyć w przesięgu niecałego miesiąca, a dodatkowo należy ją trzymać w lodówce. Padło na Rosy Cheeks, maskę z olejkiem różnym i czerwoną glinką. W LUSH bardzo mnie intrygowały szampony w kostce, oczywiście trudno było mi się zdecydować, który wybrać. Prócz składu i działania, ważny był dla mnie zapach, wybrałam w końcu cytrusowy Montalbano. Dokupiłam do szamponu metalowe opakowanie, w którym się go trzyma po użyciu i wyschnięciu.



Na Duraline z Inglota zdecydowałam się jeszcze przed ślubem. To był mój ostatni zakup do makijażowego kuferka Panny Młodej. Potrzebowałam go, żeby odświeżyć mój eyeliner w żelu, który zaschnął. Duraline przywrócił mu konsystencje, a do tego przedłużył jego trwałość. Nic się nie rozmazało, ani nie skruszyło. Można go również użyć do zaschniętej maskary do rzęs, albo zrobić sobie eyeliner z pokruszonego cienia do powiek.


Robiąc zakupy w Tesco, zauważyłam półkę z kosmetykami Organic Shop. Nie mogłam przejść obojętnie i wróciłam z masłem do ciała o zapachu liczi. Za 250ml zapłaciłam ok 9zł. Ostatnio bardzo polubiłam się z tą marką. Żele pod prysznic i mydła do rąk mają bardzo fajne.


Z nowości mogę jeszcze nadmienić o Instax Mini. Śmieszny, mały aparacik, który chyba wszyscy kojarzą z instagramowych zdjęć. Przyznam, że jest to świetny gadżet! Naciskasz przycisk, wyskakuje kartonik wielkości karty kredytowej, czekasz 30 sekund i jest zdjęcie. Za każdym razem towarzyszy temu wielkie oczekiwanie -  wyjdzie czy nie wyjdzie? O nie! Pewnie będę mieć zamknięte oczy, albo lepiej ktoś mi uciął głowę, albo włożył palec przed obiektyw. Zabawa jak kiedyś z aparatem na film, emocje gwarantowane :) Instax został kupiony z myślą o weselu, postawiliśmy go na stoliku obok Księgi Gości. Każdy mógł się sfotografować i wkleić do niej swoje zdjęcie, a my na drugi dzień mogliśmy już oglądać swój album z wesela :)

Denko wrzesień - październik 2016

Denko wrzesień - październik 2016

Kolejna porcja zużytych produktów doczekała się swoich mini recenzji. Podobnie jak ostatnio zebrałam pustaki z dwóch miesięcy, bo przynajmniej trochę ich wtedy jest. Wydaję mi się, że tak już zostanie. Nie ma sensu pisać o dwóch trzech rzeczach, lepiej zebrać większą gromadkę na raz. 

Aby ułatwić opis, wprowadziłam oznaczenie poziomu zadowolenia z produktu kolorami:

kolor zielony - kupię ponownie
kolor pomarańczowy - może kupię
kolor czerwony - nie kupię  



1. Balsam do ciała Coconut Oil Palmer's
Bardzo przyjemnie stosowało się ten balsam, aż szkoda, że się skończył. Zapach kokosu był obłędny! Must have dla coconuts lovers ;) Pełna recenzja produktu w TYM wpisie.

2. Mydło do rąk Vanilla cinamon YOPE
Bardzo lubię te mydła i fakt, że opakowania po nich pojawiają się praktycznie w każdym denku, ten fakt powinien potwierdzić :) Wersja wanilii z cynamonem jest moją ulubioną. Odsyłam do recezji. Na targach kosmetycznych w Krakowie miałam przyjemność trzy nowe wersje zapachowe mydeł - są z ulepszoną formułą i niestety droższe.

3. Żel pod prysznic Organic Mint Organic Shop
W denkowaniu pomaga mi dzielnie mój mąż :D Jego podstawowe i praktycznie jedyne kosmetyki to szampon i żel pod prysznic. Staram mu się kupować naturalne produkty. Wersja miętowa żelu pod prysznic skojarzyła mi się z męską wersją i nie pomyliłam się. Osobiście wolę bardziej owocowe i kwiatowe zapachy. Mięta dla faceta na pewno się sprawdzi :)

4. Scrub do ciała Ayurveda Rituals
Przecudownie pachniał! Dostałam go w pudełku Birchbox, które przywiozłam sobie w zeszłym roku z Londynu. Używałam go tam długo, z prostego powodu. Był tak wspaniały, że dozowałam go bardzo racjonalnie, żeby starczył jak najdłużej :D Ostatnio widziałam, że Hania w swoim sklepie ma markę Rituals. Akurat tej wersji scrubu u niej nie wiedziałam, ale mam nadzieję, że pozostałe wersje pachną równie obłędnie :)

5. Ujędrniająco-wygładzający peeling do ciała z mielonymi pestkami malin Vianek
Dostałam ten peeling podczas dermokonsultacji marki Sylveco do zakupów. Cieszyłam się bardzo, bo zapach malin to jeden z moich ulubionych. Po otworzeniu opakowania, nastąpiło niestety rozczarowanie. Peeling pachniał bardzo dusząco, nic nie przypominało mi w nim zapachu malin. Działanie było zadowalające, skóra po użyciu peelingu była bardzo nawilżona. Może kiedyś skuszę się na inne wersję zapachowe. Pamiętam, że z wersji odżywczej miałam balsam, którego zapach z kolei bardzo mi się podobał.

6. Masełko do ust Soczysta brzoskwinia Bielenda
Produktów do ust nigdy za wiele. Masełko znalazłam w JOYBoxie. Wolę jednak pomadki w sztyfcie, niż w słoiczkach.

7. Maska do twarzy Watermelon Girl - Skin79
Maseczki w płachcie są teraz na topie. Nie powiem, ich stosowanie jest bardzo wygodne. Nie trzeba się zajmować ich przygotowaniem, tylko siup wyciągamy szmatkę z opakowania i sru na buzię. Do tego są bardzo urocze - kotki, pieski, pandy czy truskawki i arbuzy.



8. Szampon organiczny rokitnik Planeta Organica
Podobnie jak miętowy żel pod prysznic, ten szampon zdenkował mąż. Podebrałam mu go kilka razy i włosy jak u niego tak i u mnie były bardzo miłe w dotyku. Dobrze się pieni, jest wydajny, na końcu zakrętki jest dozownik, który trzeba wcisnąć, żeby go otworzyć. Łatwe i praktyczne.

9. Micelarny płyn do demakijażu twarzy i oczu Ec Lab
Z marki Ec Lab miałam krem do twarzy i postanowiłam wypróbować też płyn micelarny. Jak krem bardzo polubiłam i chętnie bym do niego wróciła, tak ten płyn mnie jakoś nie zachwycił. Nie był zły, ale powiedzmy sobie, był takim przeciętniakiem. 

10. Wybielająca pasta do zębów Blanx
Wiem, pasta w denku. Chciałam jednak zwrócić na nią uwagę, bo oprócz ciekawego opakowania (pozbywamy się problemu spadającej zakrętki) to pasta na prawdę działa. Po wybielaniu zębów dentysta zalecił, żeby właśnie nią myć zęby. 

11. Tusz do rzęs So Couture L'oreal
Bardzo dobry tusz, w jego wypadku miałam wrażenie, że czym był starszy, tym bardziej podobał mi się efekt jaki dawał na rzęsach. Nie osypywał się, nie rozmazywał. Aktualnie mam wersję So Couture So Black, ale wydaję mi się, że to jednak jest inny tusz, mimo, że szczoteczki mają praktycznie identyczne. 

12. Pomadka ochronna do ust Pomegranate Burt's Bees
Naturalna pomadka z pszczelim woskiem. Jest dość tępa, ma charakterystyczny zapach, tzn. czuć w nim coś co przykrywa lekko zapach (w tej wersji) granatu. Dla mnie fajnie nawilża usta, chroni je przed zimnem. Już kolejne opakowania czekają na swoją kolej. Minusem jest słaba dostępność w Polsce.




Trochę zużytych próbek. Wrzesień był czasem intensywnych poszukiwań podkładu. Padło na markę Clarins, trzeba było jeszcze dobrać odpowiedni kolor i formułę. Produkty Norel oczywiście na tak. Znalazłam kilka próbek produktów Arbonne, które w końcu zużyłam.
Nowości w marcu 2016 cz. 1

Nowości w marcu 2016 cz. 1

Przyznam, że mam Wam do pokazania sporo nowości, które zawitały do mnie w marcu. Postanowiłam podzielić post na dwie części, żeby nie zrobił się z tego tasiemiec :) Powoli realizuje swoją zakupową wish listę, ale wpadło też oczywiście parę poza listowych rzeczy.

Poprosiłam kolegę w Londynie, aby przed przyjazdem na Święta do Polski odwiedził Boots'a i kupił mi dwie rzeczy ;) Korektor Lasting Perfection z Collection to już moje, któreś z kolei opakowanie. Zawsze biorę najjaśniejszy odcień czyli nr 1 fair. Drugą rzeczą jest pomadka ochronna Burt's Bees. Mam wersję o zapachu granatu, teraz skusiłam się na mango. Bardzo ja lubię, może nie jest tak efektowna jak EOS, przynajmniej jeśli chodzi o opakowanie, ale z nawilżaniem ust radzi sobie wspaniale. Szkoda tylko, że w Polsce jest tak słabo dostępna - chyba tylko on-line.


Bardzo chciałam wypróbować kosmetyki marki Norel. W lutym pokusiłam się na krem żurawinowy pod oczy z serii Face Rejuve. Ciekawiła mnie również seria Mandelic Acid z kwasem migdałowym, także w marcu tonik tej serii trafił w moje ręce. Produkt ma konsystencje żelu, akurat jestem w trakcie jego używania, więc niedługo powinna pojawić się recenzja.


Ostatnio głośno jest o szczotkowaniu ciała na sucho. Masaż szczotką z naturalnego włosia ma podobno same zalety – ujędrnia skórę, zmniejsza cellulit, pobudza krążenie, redukuje stres i oczyszcza organizm z toksyn. W końcu to masaż, a masaż ma same zalety, trzeba tylko o nim pamiętać :) Będąc w Rossmannie zobaczyła serie akcesoriów For Your Beauty - zaopatrzyłam się więc w drewnianą szczotkę z naturalnym włosiem, rękawicę bambusową do masażu i szczoteczkę do paznokci.


W marcu zaopatrzyłam się również w produkty do zdejmowania hybryd: folie, aceton, drewniane szpatułki, gruboziarnisty pilnik i polerka. O moich pierwszych hybrydach możecie przeczytać TU.



Będąc w Drogerii Pigment po aceton i resztę do koszyka wpadł mi żel pod prysznic Ec Lab ( nie jestem pewna jak w końcu nazywa się ta marka, bo zmieniła etykietę i teraz widać tak jakby miało to by być ECO Laboratorium).. Jest to produkt bez SLSu i innych niepotrzebnych składników o pięknym winogronowym zapachu. Kupiłam również szampon z Planeta Organica - są to moje pierwsze rosyjskie kosmetyki.


Mydło Yope uwielbiam, pisałam o nim w tym poście. Skusiłam się na wersję do kuchni, wersja "Mineralne" ma przyjemny zapach i daje radę jak płyn do naczyń :) Dodatkowo do zakupów dostałam próbkę mydła w saszetce. 


Byłam na dermokonsultacjach Sylveco, ponieważ chciałam poznać nową markę firmy - Vianek. Żałuję, że nie było podczas spotkania dostania próbek produktów, pani konsultantka powiedziała, że Sylveco nie zdążyło z dostarczeniem. Na szczęście miała kilka testerów, więc można było powąchać balsamy i peelingi. Wersja odżywcza pachnie pięknie, powiedziałabym, że tak cytrusowo, orzeźwiająco. Peeling czeka jeszcze na swoją kolej.


Burt's Bees  pomadka ochronna do ust z olejkiem z granatu

Burt's Bees pomadka ochronna do ust z olejkiem z granatu

Pomadki Burt's Bees bardzo mnie ciekawiły, szczególnie przez ich naturalny skład. Niestety są słabo dostępne w Polsce. Popularne są w Stanach i UK. W Boots'ie kosztują około 4 funtów. Sama pomadkę dostałam, widziałam ją w paru sklepach internetowych, jednak koszt przesyłki był bardzo drogi. 

Zacznę może od składu pomadki, ponieważ to on jest tu fenomenem:

helianthus annuus (sunflower) seed oil, cera alba (beeswax, cire d'abeille), cocos nucifera (coconut) oil, ricinus communis (castor) seed oil, lanolin, aroma (flavor), punica granatum (pomegranate) oil, tocopherol, rosmarinus officinalis (rosemary) leaf extract, glycine soja (soybean) oil, canola oil (huile de colza), carmine, benzyl salicylate, cinnamal, citral, eugenol, geraniol, hydroxycitronellal, limonene, linalool 

Osobiście jestem pod wrażeniem, ponieważ zawiera same naturalne składniki. Na początku olej słonecznikowy, następnie wosk pszczeli i kolejno: kokosowy i rycynowy olej, lanolina, olej z pestek granatu. Mamy też witaminę E jako przeciwutleniacz, za kolor odpowiada karmin - naturalny czerwony barwnik.


Co do opakowania to pomadka znajduje się w sztyfcie, który jest mniejszy niż standardowe opakowanie. Pojemność to 4,25g, wygodne w użyciu. 

Konsystencja pomadki jest masełkowata, zwarta, nie kruszy się, nie ma grudek. Kolor pomadki jest ciemno czerwony, jednak na ustach jest transparentna. Jedynie nadaje lekki połysk ustom. 

Co do zapachu to spodziewałam się czegoś innego...dla mnie pomadka pachnie mocno jakby ziołami i specyficznym hmm czymś. Nie umiem tego określić jakby apteką? Nie jest to na tyle nieprzyjemny zapach, żebym nie mogła używać pomadki, jednak nie jest to mój ulubiony zapach.  Na pewno nie pachnie granatem.

Jeśli chodzi o działanie to jestem zadowolona z nawilżenia jakie pomadka zapewnia. Dobrze chroni przed mrozem i wiatrem. Nie zjada się szybko, pozostawia lekki połysk na ustach. Zapach po aplikacji jest wyczuwalny tylko chwilę, co mnie bardzo cieszy ;)


Jestem ciekawa innych wersji pomadek ochronnych Burt's Bees. Czy w nich również jest wyczuwalny ten specyficzny apteczny zapach. Mimo to jestem bardzo zadowolona z nawilżającego działania i gdyby nie problem z dostępnością to już miałabym kolejną :)


Znacie pomadki Burt's Bees? Wyczuwacie w nich ten specyficzny zapach?

Jeżeli znacie inne pomadki ochronne z naturalnym składem to koniecznie dajcie znać w komentarzu! :)


Copyright © 2014 Not Too Serious Blog , Blogger
Icons made by Freepik from www.flaticon.com is licensed by CC 3.0 BY