Moje pierwsze zamówienie z Colourpop i niespodzianka od Drogerii Pigment
Amerykańską markę kosmetyczną Colourpop obserwuję od dłuższego czasu. Niestety nie jest ona dostępna w Polsce stacjonarnie i jedyna możliwość jej kupienia to zamówienie przez oficjalną stronę e-sklepu colourpop.com. Dlaczego tak bardzo chciałam ją mieć? Powodów jest kilka - czytałam bardzo dobre opinie o jakości, ceny są na prawdę zachęcające i do tego marketing marki jest ba bardzo wysokim poziomie. Nie ukrywam również, że fakt, iż produkt są ciężko dostępne, również oddziaływuje na chęć posiadania. Kolaboracje z ciekawymi artystami czy ostatnia kolekcja Disney wpływają na dobry odbiór marki i stawiają ją wysoko w rankingu. Jakim rankingu zapytacie? Na pewno w moim! Bardzo chciałam poznać jak pracuje się z produktami Colourpop. Zakupy międzynarodowe wiążą się jednak z dużym kosztem przesyłki, więc czekałam na informację o darmowej wysyłce międzynarodowej niezależnie od wydanej kwoty. Tak, pewnego wieczora popełniłam zakupy, które ostatecznie stały się moim Świątecznym prezentem.
Starałam się nie przegiąć z ilością produktów, nie tylko ze względu na moje zapasy kosmetyczne, ale i by nie wpaść w dodatkowe opłaty związane z cłem itp. Ostatecznie za całość wyszło około 40$. Dodatkowo do zakupów otrzymałam gratis miniatury dwóch olejków do pielęgnacji. A na co się skusiłam?
Oczywiście nie mogłam przejść obojętnie obok kolekcji Disney. Kusiła bardzo paletka It's a Princess Thing, której ostatecznie nie dodałam do koszyka. Spodobała mi się bardzo pomadka w odcieniu Belle, ale niestety była w tamtym momencie wyprzedana. Ostatecznie padło na cień Super Shock Shadow w pięknym różowym kolorze Be Our Gest. Formuła tego cienia jest na prawdę unikatowa, jest lekko kremowy i daje piękną mieniącą się poświatę na skórze. Jego cena to 5$. Z serii Disney wzięłam jeszcze Part of Your Word Super Shock Highlighter, piękny rozświatlacz z różowymi tonami, który formułą przypomina wcześniej opisywany cień. Jego cena to 8$.
Chciałam poznać jak najwięcej produktów z asortymentu Colourpop, także do koszyka dodałam jeszcze korektor No Filter Concealer. Wybór odcieni jest imponujący - jest ich aż 30! Wybrałam ostatecznie Light 10. Korektor jest matowy i mocno napigmentowany. Jego cena to 6$. Nie mogło się obyć bez produktu do brwi - padło na pomadę. Tutaj spektrum również jest szerokie, bo do wyboru mamy 9 odcieni. Po przeanalizowaniu zdjęć na internecie, wzięłam Bangin' Brunette, który wydaje się ciemnym, ciepłym brązem. Na żywo wygląda ciut chłodniej i bardzo dobrze. Nałożona na moje brwi dobrze się z nimi kolorystycznie scala. Cena to 6$. Z produktów do ust wybrałam Lippie Stix Happy Thoughts w pięknym różowo-fuksjowym odcieniu. Odkąd przyszła paczka z zamówieniem, cały czas noszę ją na ustach. Jej cena to 5,50$
Z paletek ostatecznie zdecydowałam się na nowość czyli współpracę Colourpop z Bretman. Najbardziej użytkową wydała mi się paletka Lit. Oczywiście nie było prosto, bo tak na prawdę każda z paletek jest małym arcydziełem. Jak tak patrzę na tą paletkę Lit to brakuje mi w niej jedynie intensywnego czerwonego matu. Paletka kosztuje 12$.
Swatche błyszczących cieni - od lewej: She Got Money, Mercy i Bading |
Chciałam jeszcze pokazać miłą niespodziankę, którą wysłała do mnie Drogeria Pigment przed Świętami. Jeżeli ten post czytają pracownicy Pigmentu - to jeszcze raz bardzo dziękuje! Jestem bardzo ciekawa nowości marki MakeMeBio - serum różane zapowiada się bardzo fajnie dla mojej cery. Pamiętam, że miałam mydło z Yope o zapachu lipowym. Ciekawe jak się sprawdzi żel o tym zapachu. Pianka It's Skin bardzo mnie ucieszyła. Dotychczas miałam okazję używać ich miniaturki, a to za sprawą Interendo. Aloesowe produkty bardzo lubię. Intryguje mnie również naturalna pasta do zębów. Peeling do stóp i maska do dłoni od Elpha Pharm powędrowała do mojej mamy - zobaczymy czy będzie z nich zadowolona.