W dzisiejszym wpisie chciałabym po krótce opisać produkty, które wykończyłam (zdenkowałam) przez ostatnie dwa miesiące. Odkładałam puste opakowania do torby w łazience i w końcu po jej wypełnieniu postanowiłam się podzielić z Wami moją opinią na ich temat. Oczywiście jak zwykle udało mi się zużyć praktycznie samą pielęgnację, a z kosmetykami kolorowymi jest ten problem, że skończyć się nie chcą. Przejrzałam swoją kosmetyczkę i musiałam się pozbyć jednej rzeczy, która do końca nie była zużyta, ale była ze mną stanowczo zbyt długo.
1. Żel pod prysznic Organic Shop wersja Organic Rose & Mellow, 280ml
Bardzo lubię żele ten marki, dobra jakość za przystępną cenę. Mają przyjemne zapachy. Do tego wszystkiego poręczne opakowanie, lubię kiedy opakowanie posiada dozownik z pompką. Pewnie sięgnę po nie znowu.
2. Kawowy scrub do ciała Mr. Scrubber wersja Chocolate
Dostałam go w prezencie. To mój pierwszy peeling kawowy. Byłam bardzo ciekawa tego produktu, o co rusz słyszy się o tego rodzaju kosmetyku. Zapach kawy dla mnie mocno dominował i nuty czekoladowe trudno było wyczuć. Peeling lubiłam zrobić po przyjściu z ćwiczeń, jeszcze za dnia, żeby faktycznie pobudził. Późno wieczorem, kiedy marzyłam tylko o przyłożeniu głowy do poduszki sięgałam po inne produkty do mycia. Ciężko dostać akurat ten wariant peelingu kawowego, ale nie mówię tym produktom nie i w przyszłości chętnie sięgnę po tego typu kosmetyk.
3. Krem do stóp 5w1 Lirene Stop pękającym piętom, miniatura
Przyznaję, że produkty do pielęgnacji stóp nie schodzą u mnie łatwo. Stoją zazwyczaj na stoiku nocnym i zwyczajnie o nich zapominam. Ten krem dostałam na zeszłorocznym Meet Beauty i w końcu zmobilizowałam się, aby go zużyć. Przyznam, że pozytywnie mnie zaskoczył i ładnie nawilżył pięty i szybko się wchłaniał.
4. Balsam do ciała EOS wersja Berry Blossom, 200ml
Dotychczas używałam wyłącznie balsamów do ust EOS. Balsam dostałam w prezencie i bardzo się ucieszyłam, że mam możliwość przetestowanie kolejnego kosmetyku marki. Opakowanie, które jest bardzo sztywne i czasem nie pomagało w dozowaniu balsamu, pięknie prezentowało się w łazience. Zapach bardzo przyjemny, lekko pudrowy, słodkawy zapach. Nawilżenie nie było ekstremalne, ale dawał ukojenie mojej suchej skórze.
5. Żel myjący-energetyzujacy Lirene C+D pro Vitamin Energy, 200ml
Dostałam go do testów. Jego przeznaczenie to mycie twarzy, jednak dla mnie nie był to dobry pomysł i zużyłam go do mycia ciała. Mało poręczne opakowanie, z którego ciężko było wydobyć produkt, mocno chemiczny zapach i średni skład.
6. Żel po prysznic Acentra Frou Frou Sugared Violet
Żel dostałam w prezencie. Można się rozpływać nad opakowaniem, które jest przeurocze - małe dzieło sztuki. Mógłby robić za ozdobę łazienki, bo funkcja żelu jest mocno przeciętna. Odkręcana tubka z mocno płynna konsystencją nie jest dobrym rozwiązaniem.
7. Szampon do włosów Planeta Organica wersja prowansalska, 280ml
Ten szamon już się przewijał w moich zużytych produktach. Głównie zużywa go mój mąż, którego wysokoporowate włosy dobrze na niego reagują.
Nie miałam jeszcze takiego szamponu jak ten. Włosy po jego użyciu były całkowicie inne, bardziej błyszczące, gładkie, ale nie oklapnięte. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. W połączeniu z kuracją Jantar faktycznie zauważyłam mniejsze wypadanie włosów i wysyp tzw. babyhair czyli zagęszczenie włosów, szczególnie w okolicy skroni.
9. Odżywka w sprayu Jantar, 100ml
Bardzo dużo słyszałam o tej odżywce, ale jakoś nigdy mi nie było z nią po drodze. Do tego codzienne spryskiwanie nasady włosów i zostawianie tego bez spłukiwania wydawało mi się bardzo uciążliwe. Zważywszy, że głowę myję co drugi dzień, myślałam, że włosy będą się szybciej przetłuszczać i będą oklapnięte. Powiem Wam, że bardzo się myliłam, a zauważalne efekty zachęciły mnie do dalszej kuracji. Tak w ruch poszło kolejne opakowanie.
10. Ziołowy szampon do włosów przeciw wypadaniu włosów Bioxsine, 300ml
Wydawało mi się, że włosy po nim były strasznie szorstki. Do tego miał brunatny kolor i bardzo brudził wszystko dookoła. Zużył go w końcu mój mąż. Czy spowodował zmniejszenie wypadania włosów? Trudno mi ocenić, na pewno go nie zwiększył.
11. Wybielająca pasta do zębów Rapid White 75ml
Pasty do zębów też wrzucam do denka, a co! Nie znałam wcześniej tej pasty, a była całkiem ok. Czy wybielała zęby? Pasta do zębów nie wybieli nam zęby, może jedynie usunąć nalot z kawy, herbaty, jedzenia, ewentualnie papierosów. Ta radziła sobie z tym całkiem dobrze.
12. 13. Lipowy płyn micelarny Sylveco
Co tu dużo pisać. Jak widzicie w dwa miesiące dwa opakowanie. Mój ulubiony produkt do zmywania makijażu.
14. Płyn micelarny do demakijażu Bishojo, 200ml
Byłam bardzo ciekawa tego produktu, zapowiadał się bardzo dobrze. Przyjemny skład, ładne opakowanie. Niestety dla mnie pachnie on zbyt intensywnie i nie jestem w stanie go używać. Pójdzie on w inne ręce i mam nadzieję, że tam się sprawdzi.
15. Tymiankowy żel do mycia twarzy Sylveco, 150ml
Polubiłam się z tym żelem i kolejna zdenkowane opakowanie już za mną. Mimo specyficznego zapachu tymianku, który kojarzy mi się z kuchnią, a nie z łazienką, przyzwyczaiłam się do niego.
16. Krem na dzień nawilżająco-ochronny BeautyOil, 50ml
17. Krem pod oczy Make Me Bio wersja z ogórkiem, 15ml
Maseczka zawierała aloes, alantoninę, kwas hialuronowy, pantenol, kolagen. Po zdjęciu jej z twarzy po 30 minutach, skóra była bardzo przyjemna w dotyku, odżywiona i napięta.
19. Płatki pod oczy Rau Cosmetics
Płatki były śmiesznie, bo nie tylko na okolicę pod oczy, ale tak jakby i na powiekę. Możecie zobaczyć dokładnie na stronie producenta → www.rau-cosmetics.pl. Dla mnie było to nie wygodne, więc złożyłam na pół i umieściłam tylko na skórze pod okiem. Efekt był bardzo przyjemny, lekko chłodzący. Zabieg zrobiłam wieczorem i rano skóra pod oczami wyglądała na prawdę dobrze. Szkoda tylko, że cena jest tak wysoka za jedno opakowanie.
20. Oczyszczający plaster na nos Let Me Out Mizon
Skusił mnie, żeby go kupić, ale szału nie ma. Szczególnie za tą cenę. Chyba lepiej zrobić sobie samemu z węgla taki oczyszczający rytuał. Wypróbuję i opiszę na pewno na blogu!
21. Eyeliner do kresek Sephora
Schował się na tym zdjęciu, ale jest tam :) To on jest tym rodzynkiem z kolorówki w tym denku. Na początku byłam nim zachwycona, ale później tak jakby zasechł lekko. Pojawiły się inne eyelinery w mojej kosmetyczce i ten się po prostu kurzył, a latka mu leciały. Bez skrupułów wylatuje do kosza.
Udało mi się zużyć kilka próbek. Nawilżająca seria do włosów z Joico wypadła dobrze i może sięgnę po pełne opakowanie. Czarna maska z IVA NATURA bardzo fajnie oczyszczała twarz, ale jej zmywanie to koszmar - cała łazienka była czarna ;) Skończył mi się krem pod oczy z Make Me Bio, co mogliście zobaczyć kilka zdjęć wyżej, więc powoli sięgam po próbki kremów pod oczy - Norel MultiVitmin jaki i Cosnature z ekstraktem z granatu były w porządku. Próbki kremów BB z DrG zużyłam, aby sprawdzić ich kolor - jeden był nawet ładnie żółtawy. Wzięło mnie też przy czytaniu książki o Chanel na poznanie jej flagowych zapachów, dlatego znajdują się tu próbki perfum z Sephory. Jak klasyczna Nº5 nie przekonuje mnie do siebie, tak Mademoiselle czy Chance już bardziej.