Sekrety urody Koreanek. Czy warto przeczytać?
O książce Sekrety urody Koreanek było/jest ostatnio głośno w sieci. Okładka książki jest w słodkim, pudroworóżowym kolorze, który ładnie wygląda na zdjęciach. Byłam bardzo ciekawa co nowego Elementarz pielęgnacji może mi przekazać w tym temacie. W końcu o pielęgnacji wiem sporo, od roku prowadzę urodowy blog, znam się na markach i powoli uczę się za co odpowiada poszczególny składnik kosmetyku. Bałam się, że to po prostu pięknie wydana książka, która będzie tylko ozdobą na półce i będę po nią sięgać przy robieniu zdjęć jako ładne tło. Nie mniej jednak bardzo mnie ciekawiło co Charlotte Cho chce nam przekazać i wzięłam udział w konkursie u bibaba.pl, gdzie była do wygrania właśnie ta książka. Miałam to szczęście, że udało mi się ją wygrać :) Elementarz już przeczytany, więc postanowiłam podzielić się moimi wrażeniami. Jeżeli ktoś martwi się, że zrobię mu spoiler, to niech się nie martwi, ale o tym dalej :)
Tak jak pisałam wcześniej, książka wydana jest bardzo ładnie. Czcionka jest dość duża, ale najważniejsze jest, że znajduje się w niej sporo ilustracji. Zabawne rysunki nadają Elemenarzowi humorystyczne zabarwienie, łatwiej jest się zorientować o czym będzie dany rozdział książki. Autorka jest Koreanką, która urodziła się i wychowała w Ameryce. Opisuje w niej jak to było wychowywać się Stanach, po czym wyjechać do Korei i zobaczyć jak życie wygląda tam. Najważniejszy jest jednak aspekt kulturowy, jak do pielęgnacji podchodzą Azjaci a jak reszta świata.
Może od razu odpowiem na pytanie czy warto był przeczytać tą książkę? Warto! Nie zawiera on dla mnie tajemnej wiedzy, nie odkryłam nowinek w pielęgnacji, ale muszę przyznać, że poukładałam sobie swoją wiedzę. A już na pewno będzie on świetny, dla osób, które stroniły lub nie wiedziały o co i po co ta cała pielęgnacja. Przecież każdy się myje i to mogłoby wystarczyć.
Nasze babcie przecież nie używały tylu kosmetyków co my...
No tak, ale po pierwsze nasze babcie żyły w innych czasach, w większości na terenach nie tak zanieczyszczonych jak dzisiaj. Gdy popatrzę na zdjęcie mojej babci, która była wtedy w wieku, w jakim teraz jest moja mama to widzę ogromną różnicę. Nasze mamy przez to, że bardziej pielęgnują swoją skórę, wyglądają młodziej (a na pewno chcą wyglądać młodziej). Mam nadzieję, że zrozumieliście o co mi chodzi? ;)
A jak to jest u mnie? Czy metody pielęgnacji opisane w książce są mi znane i czy się do nich stosuje?
1. Po pierwsze oczyszczanie
Tak, oczyszczam buzię. Przede wszystkim zawsze demakijaż, a później żel do mycia buzi lub pianka. Chcę wypróbować mycie twarzy olejkiem, tak jak opisane jest to w książce i skuszę się chyba po polski olejek Resibo. O olejku jednak wiedziała już przed przeczytaniem książki :) Skóra twarzy w końcu jest odsłonięta przez cały dzień i narażona na bezpośredni kontakt z zanieczyszczeniami.
2. Złuszczanie
Peeling używam, ale sporadycznie. Pozbycie się martwych komórek jest istotne, żeby cieszyć się promienną buzią, także powinna się bardziej pilnować. W moim przypadku bardziej wskazany jest peeling enzymatyczny. Gdy nie ma się problemu z naczynkami, spokojnie można używać peelingów z ziarenkami. Polubiłam się też z glinkami, chociaż mam dylemat czy dać je tutaj czy w podpunkcie dotyczącym maseczek ;)
3. Tonizowanie
Kiedyś myślałam, że tonik służy po prostu do zmywania makijażu...teraz już wiem, że chodzi o przywrócenie skórze prawidłowego pH.
3. Tonizowanie
Kiedyś myślałam, że tonik służy po prostu do zmywania makijażu...teraz już wiem, że chodzi o przywrócenie skórze prawidłowego pH.
4. Sera i maseczki
To obszerny temat w książce. Przyznam się szczerze, że na maseczki jestem po prostu zbyt leniwa i zapominam je nakładać regularnie. Azjatyckie maseczki w płachtach są na pewno bardzo wygodne i proste w użyciu.
5. Krem pod oczy
Stosuje już regularnie, w końcu skóra w tych rejonach jest najdelikatniejsza. Zdradza ona też czy jesteśmy zmęczone, a także niestety nasz wiek. Zasinień pod oczami i widocznych żyłek, niestety nie zniweluje żaden krem. Na pewno jednak pomoże on w zachowaniu gładkiej i zdrowej skóry.
6. Krem na całą twarz, szyję i dekolt
Nie wyobrażam sobie nie nałożyć kremu na twarz. Od wczesnego dzieciństwa używałam kremu na noc i na dzień. Jednak od niedawna zaczęłam skupiać się bardziej na nakładaniu kremu na szyję i dalej ;)
7. Ochrona przeciwsłoneczna
Ten
punkt jest chyba najistotniejszy jeżeli chodzi o azjatycką pielęgnację.
W książce jest dość sporo na ten temat. Jak to jest u mnie? Pamiętam, że gdy jeździliśmy na wakacje to mama
zawsze kazała się smarować filtrem UV. Jednak na co dzień nie jest
powszechne używania olejku/balsamu do opalania. Co najwyżej używałam krem z
filtrem UV o ile taki posiadał, nie było to dla mnie najistotniejsze.
Teraz już wiem, że warto ochraniać skórę przed słońcem. Z pomocą przybył
mi azjatycki krem BB z wysokim filtrem UV.
Podsumowując (pewnie ta część będzie najchętniej czytana :P), książka jest ciekawą lekturą. Szybko i przyjemnie się ją czyta, wystarczy jedno popołudnie. Interesujące jest popatrzenie na zagadnienie piękna i pielęgnacji przez pryzmat mieszkańców Korei. Były jednak parę nieścisłości w książce, kilka rzeczy powtórzyło się, niektórych rzeczy mogłoby być więcej. Takie odczucia są jednak bardzo subiektywne i pewnie każdy wypowiedziałby się inaczej. Według mnie warto przeczytać tą książkę i cieszę się, że jeden egzemplarz trafił w moje ręce ;)