Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ulubieńcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ulubieńcy. Pokaż wszystkie posty
Ulubione kosmetyki czyli po co ostatnio sięgałam najczęściej.

Ulubione kosmetyki czyli po co ostatnio sięgałam najczęściej.

Takiego wpisu w tym roku jeszcze nie było, a już przecież czerwiec! Dawno nie pisałam o produktach, które w danym momencie najlepiej się u mnie sprawdzają i jestem z nich szczególnie zadowolona. Jakoś ostatnio skupiałam się tylko na recenzjach kosmetyków, które zużyłam. Postanawiam to zmienić i co jakiś czas wrzucać wpisy typu moi ulubieńcy. Dziś sporo będzie kolorówki, a w większości produktów, których używam do codziennego, zazwyczaj lekkiego makijażu.


Zacznijmy jednak od pielęgnacji. Tutaj od ponad miesiąca na prowadzenie wyszedł Deep Cleansing Oil z marki DHC kupiony w Japonii (Wiem, wiem, będzie wpis z zakupami) czyli olejek do demakijażu. Powiem szczerze, że moja przygoda ze zmywaniem makijażu olejkiem nie była udana. Stosowałam ten od Resibo, ale u mnie etap czyszczenia buzi musi zakończyć się tym, że skóra jest czyta. Pozostałe po umyciu uczucie tłustości i mgły na oczach były nie do zniesienia. W przypadku olejku DHC nawet makijaż wodoodporny świetnie się rozpuszcza, a zmywając go wodą na twarzy nie zostaje tłusty film i co najważniejsze nie powoduje zamglenia oczu. Marka DHC często wypuszcza limitowane edycje swoich produktów, ja załapałam się na wersję opakowania z Kubusiem Puchatkiem. 

Kolejnym produktem, który stał się moim porannym must have to lift żurawinowy marki Norel. Jest to wersja profesjonalna, przeznaczona do wzmocnienia i napinania skóry twarzy. W sprzedaży stacjonarnej dostępne jest serum żurawinowe, który również ma za zadanie liftingować skórę. Produkt ma konsystencję bogatego żelu, który po nałożeniu na skórę faktycznie daje uczucie wygładzenia. Dobrze się sprawdza jako baza pod makijaż. Nadal jestem wielką fanką płyny micelarnego Sylveco, ale nie będę go pokazywać po raz pięćdziesiąty na zdjęciach. 


Olejek do kąpieli i pod prysznic Roge Cavailles urzekł mnie swoim zapachem, według mnie jest on idealny na ciepłe dni - słodkawy, ale zarazem cytrusowy i orzeźwiający. Mimo, że jest olejkiem do kąpieli dedykowany skórze suchej i wrażliwej dostępny w aptece, niestety na pierwszym miejscu, zaraz po wodzie w składzie znajdziemy mocny detergent. Wybaczam mu to za piękny zapach :) Do włosowych ulubieńców zaliczam szampon do włosów Wierzbicki & Schmidt, Eliksir myjący Paczula Wonna. Zabawna nazwa, szampon z SLS, ale u mnie dobrze się sprawdza. Oczyszcza, nie podrażnia i faktycznie jest wydajny. Skusiłam się w końcu na pełne opakowanie maski do włosów ANWEN. Z przetestowanych saszetek najlepiej sprawdziła się u mnie wersja do włosów niskoporowatych i teraz tylko walczę ze sobą, żeby trzymać ją na włosach dłużej niż te minimalne 3 min ;)


No to czas na kolorówkę i moje minimum, które ostatnio używam. W trakcie ciepłych dni wolę na twarz nakładać podkład mineralny. Moim ostatnim ulubieńcem jest Annabelle Minerals w odcieniu Golden Fair, ale w wykończeniu rozświetlającym. W denku pokazywałam Wam wersję o wykończeniu matującym. Podkład rozświetlający daje na twarzy efekt zdrowej, rozpromienionej  skóry muśniętej słońcem. W pierwszej chwili po otworzeniu opakowania wystraszyłam się połyskujących drobinek, jednak efekt wygląda subtelnie i całość prezentuje się bardzo ładnie. Podkład nakładam pędzlami od Annabelle Minerals, które są bardzo mięciutkie i przyjemnie się z nimi pracuje. Do podkładu mineralnego lubię pod oczy nakładać korektor z Maybelline → KOREKTOR POD OCZY MAYBELLINE INSTANT ANTI-AGE - CZY DA RADĘ UKRYĆ MOJE PODKOWY POD OCZAMI?, który powiem szczerze nawet nie pudruje. Wygląda wtedy lekko i naturalnie, utrzymuje się w przyzwoitym stanie cały dzień. Kolejnym elementem, którego sobie ostatnio nie odpuszczam to podkreślenie brwi. Odkąd sięgnęłam po pomadę do brwi Wibo, ląduje ona na brwiach prawie codziennie. Znajdziecie ją w Rossmannie w 4 odcieniach, zdecydowałam się na odcień Soft Brown. Na grafice na opakowaniu wygląda bardzo jasno, ale nic bardziej mylnego, jest ciemna. Na Intagramie pokazywałam ją w zestawieniu z innymi produktami do brwi, które posiadam. Dalej moimi ulubieńcami do konturowania są cudnie pachnący czekoladą bronzer Too Faced oraz dający piękną tafle rozświetlacz marki Makeup Mekka w odcieniu Glitz. Bywają dni kiedy mam ochotę dodać coś więcej i na oku pojawia się kreska. Ostatnio dzięki eyelinerowi Sailor Moon, którym na prawdę łatwo podkreślić górną powiekę. Nie zamieściłam tu żadnych cieni do powiek, bo nie mogłam się zdecydować, które pokazać i prawdę mówiąc ostatnio mniej ich używam. Jednak jeżeli już się nimi bawię to robię szaleństwa i do tego niezastąpiony jest klej do brokatu od NYX. Położony na niego jakikolwiek błyszczący cień czy brokat trzyma się idealnie i nie zbiera w załamaniach powieki.


Największą grupą są produkty do ust. Zacznę od balsamu do ust Resibo, który zaskoczył mnie bardzo, oczywiście pozytywnie. Nałożony na usta pozostawia  na nich warstwę, która nie jest lepka i utrzymuje się bardzo długo. Nie zauważyłam tej poprawy kolorytu, o której zapewnia producent, ale to nie jest dla mnie priorytetem. Najważniejsze jest to, że usta faktycznie są zregenerowane. Poza tym mamy tutaj przegląd różnych formuł i wykończeń produktów do ust. Zaczynając od miniaturki błyszczyka Too Faced (zaznaczam, że nie przepadam za tym wykończeniem), który jest zamknięty w przeuroczym opakowaniu. Kolor jest iście letni, formuła na szczęście nie jest kleista (tego bym nie przeżyła), a zapach jest przyjemny. Częściej sięgam jednak po matowe wykończenie. Pomadka MAC w odcieniu Mehr, której według mnie bliżej do lekkiej satyny z jej dość kremową konsystencją, przez co bardzo przyjemnie się ją nosi na ustach. Odcień Mehr jest ładnym, neutralnym kolorem, który u mnie lekko podkreśla naturalny kolor ust. Jeżeli chciałam mocniejszy akcent to na ustach ląduje matowa pomadka w płynie od Makeup Mekka. Łatwo się ją nakłada na ustach, po chwili zastyga na mat, mimo to bardzo komfortowo się ją nosi. Moim ostatnim odkryciem jest nowość od Golden Rose, a mianowicie pomadka Soft&Matte. Ciekawe wykończenie, jest bardzo kremowa, ale o matowym wykończeniu. Zastyga na ustach, ale nie całkowicie.


Poniżej od lewej - błyszczyk Pure Peach Too Faced, Soft Mate 110 Golden Rose,  Ultra Matte Lip Pop Sticks Addicted Makeup Mekka, Mehr MAC.


Odkrycia kosmetyczne 2017 roku - makijaż

Odkrycia kosmetyczne 2017 roku - makijaż

Druga połowa stycznia już za nami, dlatego najwyższy czas na post z odkryciami  kosmetycznymi zeszłego roku. Zacznę od produktów do makijażu, których najcześciej i najchętniej używałam w roku 2017. W minionym roku pojawiło się u mnie sporo nowości. Szukałam produktów by wykonać szybki dzienny makijaż, ale i trochę poeksperymentować. Był to także czas malowania innych i uczenie się jak dany kosmetyk sprawdzi się na danej cerze. Wracając do kosmetycznych odkryć to chciałam podkreślić, że są to moje subiektywne odczucia. Jeżeli nie ma tutaj kosmetyku, którego wcześniej zachwalałam, nie znaczy to wcale, że już go nie lubię :)


Miniony rok często malowałam kreski na oku. Bardzo przydatnym produktem do tego był eyeliner Royal Liner od Pierre Rene. Mocno czarny, wodnisty eyeliner, który szybko zasycha na oku i trzyma się na swoim miejscu cały dzień. Pędzelek jest bardzo precyzyjny, nie jest ani sztywny ani giętki - coś pośrodku. Namalowana kreska na oku jest lekko błyszcząca. Przy niektórych makijażach trochę mi to przeszkadzało, wystarczyło jednak zmatowić ją czarnym cieniem. Bardzo dobry produkt w dobrej cenie!


Rozświetaczy mam sporo. Spokojnie mogę stwierdzić, że pewnie nie ma szans ich wszystkich zużyć. Co z tego! Produktem po którego najczęściej sięgałam i jest zdecydowanie okryciem jest rozświetlacz norweskiej marki Makeup Mekka w odcieniu Glitz. Porównując go do klasyka theBalm Mary-Lou Manizer (który oczywiście dalej bardzo lubię) to Mekka jest bardziej ciepłym rozświetlaczem - jest różowym złotem, gdy Mary ma kolor szampański. Oby dwa są drobniutko zmielone, bez widocznych drobinek. Mekka jest bardziej "mokra" w konsystencji niż Mary.


Markę HEAN znam już długo i jak na drogeryjną półkę ich kosmetyki są bardzo przyzwoitej jakości. Osobiście najwięcej używam trio Sculpting Facial Palette. Sprezentowałam taką również mamie, która również bardzo ją lubi. Przedstawiałam ją już na blogu, także odsyłam was do wpisu → KOSMETYKI HEAN - EYEBROW SET, GLAM HIGHLIGHTER POWDER, SCULPTURE FACIAL PALETTE CZYLI COŚ DO KONTUROWANIA TWARZY I PODKREŚLENIA BRWI by zobaczyć swatche. Dodam jeszcze, że set do brwi z HEAN bardzo lubię do podkreślania brwi u innych. Szczególnie środkowy kolor fajnie sprawdza się u blondynek.


Dwa pudry, które kupiłam pod koniec roku z myślą o utrwaleniu korektora pod oczami i strefy T. Z obu jestem zadowolona, ale każdy daje inny efekt na skórze. Przyznam, że Estee Lauder jest specyficznym pudrem - jest jedwabisty w dotyku, niesamowicie drobno zmielony, ale widoczne są w nim świecące drobinki. Idealnie wygładza skórę pod oczami i przedłuża trwałość korektora, a drobinki w świetle dziennym są praktycznie niewidoczne. Laura Mercier jest również drobno zmieniona, niestety nie jest już tak jedwabista w dotyku jak Estee Lauder. Nie posiada drobinek, dobrze utrwala. W jej przypadku zauważyłam, że mniej znaczy więcej. Kupiłam ją w grudniu, także jeszcze uczę się z nią pracować. Niemniej jednak jest moim odkryciem kosmetycznym :)



Uwielbiam matowe cienie! Sposób jak można się nimi bawić, łączyć, budować, rozcierać. Najbardziej używaną paletą minionego roku była paleta theBalm Meet Matt(e) Trimony, którą można stworzyć lekki jaki i mocno wieczorowy makijaż. Chciałam wybrać jedną paletę cienim, ale jak teraz się zastanawiam to nie mogę nie wspomnieć o paletce AFFECT Naturally Matt → PALETKA CIENI DO OCZU AFFECT NATURALLY MATT - SWATCHE I PRZYKŁADOWY MAKIJAŻ, którą również w minionym roku lubiłam używać.


Odkryciem w kategorii brązer jest słodko pachnący czekoladą brązer Milk Chocolate Soleil Too Faced. Używanie tego produktu to czysta przyjemność!


Korektor Maybelline to mój hit wśród drogeryjnych korektorów. Bardzo cieszę się, że wszedł na stałe do polskich sklepów. Recenzję możecie przeczytać → KOREKTOR POD OCZY MAYBELLINE INSTANT ANTI-AGE - CZY DA RADĘ UKRYĆ MOJE PODKOWY POD OCZAMI? Uprzedzam, że korektor dał sobie radę z ukryciem cieni, ale nie jest to pełne krycie. Daje bardzo naturalny efekt, który mi na codzień bardzo odpowiada. Po przypudrowaniu go pudrem (oby dwa były tu opisane) wygląda na prawdę bardzo dobrze i sprawia, że okolica pod oczami wygląda na bardziej wypoczętą.


W odkryciach roku nie może zabraknąć produktów do ust. W tej kategorii mam sporo produktów, bo nowych pomadek nigdy za wiele ;) Nie mogłam się zdecydować kogo umieścić w tym miejscu, bo kilka nowych pomadek w 2017 kupiłam. Stwierdziłam, że muszę tu wspomnieć o płynnych matowych pomadkach od Golden Rose. Mimo, że poznałam ją już hoho dawno, to jednak po nią sięgałam najczęściej.


Idealnym produktem do podkreślania brwi i moje odkrycie zeszłoroczne jednocześnie to Longstay Precise Browliner z Golden Rose. Bardzo praktyczne połączenie wykręcanej konturówki do brwi z spiralką do wyczesywanie nadmiaru produktu. Produkt pozwala bardzo precyzyjne podkreślić brwi - uzupełnić brakujące włoski, zagęścić je. 

Kosmetyczni ulubieńcy listopada

Kosmetyczni ulubieńcy listopada



Ostatni wpis z ulubieńcami pojawił się początkiem października → ULUBIONE PRODUKTY DO MAKIJAŻU I PIELĘGNACJI LATO 2017. Nie przeglądając go wcześniej, postanowiłam zebrać i przedstawić Wam wszystkie produkty, które najczęściej używałam w minionym miesiącu. Nie tylko częstotliwość sprawiła, że dany produkt znalazł się w tym zestawieniu. Kryterium było jasne - mają to być kosmetyki po które sięgałam z przyjemnością, a zarazem z działania których jestem zadowolona.



PIELĘGNACJA

W czasie chłodnych dni mam ochotę siedzieć opatulona po czubek nosa w ciepłym kocu. Nie cierpię kiedy jest mi zimno. Gdy zmarznę i czuję, że kubek ciepłej herbaty nie da radę mnie ogrzać, wskakuję do wanny z ciepłą wodą. Tutaj niezastąpione są kąpielowe umilacze - szczególnie polecam te z Sweet Bath, które dodatkowo cieszą oko. Po takiej kąpieli skóra jest nawilżona przez zawarte w kulach olejki. Pielęgnacja okolic skóry pod oczami jest dla mnie szczególnie ważna, można powiedzieć, że mam na jej punkcie obsesję. Chciałam wypróbować coś mocno regenerującego a zarazem z naturalnym składem. Podczas targów kosmetyków naturalnych na stoisku marki IOSSI kupiłam witaminowy koktail pod oczy na noc z retinolem i witaminą E i C. Nigdy wcześniej nie stosowałam olejków przeznaczonych do pielęgnacji skóry pod oczami, obawiałam się tej formuły, na szczęście niepotrzebnie. Muszę przyznać  - koktail jest prawdziwą bombą witaminową. Już niedługo jego recenzja. Do pielęgnacji twarzy mam dwóch ulubieńców. Pierwszy z nich to produkt marki Asoa, która była dla mnie totalną nowością, o której dowiedziałam się dopiero na targach EKOTYKI. Skusiłam się na serum dla koneserów i powiem Wam, że dobrze zrobiłam. Stosuje go rano pod makijaż i dobrze się sprawuje. Wieczorna pielęgnacja należy natomiast znowu do oleju z pestek malin. Stosuje go jako serum na twarz i radzi sobie doskonale z każdym podrażnieniem skóry.



KOLORÓWKA

Jak w pielęgnacji tak i w makijażu największy nacisk kładę na okolicę pod oczami. Mój korektor na codzień to Maybelline (pisałam o nim więcej tu → KOREKTOR POD OCZY MAYBELLINE INSTANT ANTI-AGE) i sprawdza się w swojej roli bardzo dobrze. Potrzebowałam produktu do utrwalenia korektora, byłam gotowa zainwestować w dobry produkt, ale nie mogłam się zdecydować na żaden konkretny. Ostatecznie padło na Perfecting Loose Powder od Estee Lauder w odcieniu Translucent. Jestem bardzo zadowolona z efektu wygładzenia jaki daje na skórze pod oczami a dodatkowo nie zmienia koloru korektora. Do brwi najchętniej używam żelu Benefitu Gimme Brow. Czy to na szybko - dwa razy pociągam szczoteczką włoski by podkreślić ich kolor, czy do precyzyjnie wyrysowanych brwi kredką by je mocniej utrwalić sprawdza się bardzo dobrze. Praktyczne, małe opakowanie bez problemu zmieści się w podróżnej kosmetyczce. Przepadłam jeśli chodzi o brązer - miniaturka Milk Chocolate Soleil z Too Faced obłędnie pachnie czekoladą i świetnie wygląda na twarzy. Podobnie jak rozświetlacz z marki MAKEUP MEKKA w odcieniu Glitz, który jest drobno zmielony i daje niesamowitą tafle. 
Ulubione produkty do makijażu i pielęgnacji lato 2017

Ulubione produkty do makijażu i pielęgnacji lato 2017

Bardzo długo nie opisywałam swoich ulubieńców, ostatni taki wpis pojawił się w maju → ODŻYWKA JANTAR, SZAMPON OLIVALOE CZY BEAUTYBLENDER CZYLI KWIETNIOWI ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI! Postanowiłam to nadrobić i opisać produkty, które lubiłam używać i dobrze się u mnie sprawdzały w trakcie ciepłych dni (które niestety są już za nami).


Na początek produkt, który pojawił w minionym poście dotyczącym ulubieńców - odżywka Jantar. Aktualnie używam jej miej więcej raz w tygodniu. Mam wrażenie, że po kuracji Jantarem stale pojawiają się na głowie nowe włosy, co mnie bardzo cieszy. W letnie dni idealnie mieć pod ręką suchy szampon - u mnie  Batiste. Tym razem postawiłam na wersję dla brunetek, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Początkowo bałam się, że szampon będzie brudził wszystko dookoła przy aplikacji. Podczas ćwiczeń czy upału brązowe strużki potu na skroniach, to ostatnia rzecz o której bym marzyła. 

Produkty do pielęgnacji twarzy to przede wszystkim produkty marki Ministerstwo Dobrego Mydła. Ha! I to wcale nie mydła, tyko hydrolat różany i olej z pestek malin. Hydrolat to pierwszy tonik do twarzy w spreyu, który miałam (oprócz wody odświeżającej). Bałam się, że produkt będzie rozpylany wszędzie, tylko nie na twarzy. Obawy były niepotrzebne, aplikacja była sprawna i przyjemna. Jeżeli chodzi o olej, to nakładam go na twarz wieczorem, w zależności od potrzeb - czasem solo, a bywało również tak, że na olej nakładałam jeszcze krem. Dział on jak opatrunek - po obudzeniu skóra była promienna i gładka w dotyku. 

Na zdjęciu nie ma jeszcze esencji do twarzy Multi Essence z Bielendy, maski do włosów OlivePlus oraz brzoskwiniowego żelu pod prysznic FitoKosmetik które zużyłam i pokazałam w ostatnim denku→ DENKO CZYLI ZUŻYTE KOSMETYKI W MINIRECENZJACH - SIERPIEŃ 2017 M.IN. RESIBO, BIELENDA, BANDI, OLIVEPLUS, a warto o nich wspomnieć. Tak jak wspominałam, były to odkrycia tamtego denka. 

Pomadki ochronne w każdym możliwym miejscu to moja specjalność. Ostatnio moją ulubioną pomadką w kieszeni to Burt's Bees w wersji kokosowej. Mini krem w torebce musi być zawsze. Ostatnio polubiłam się z tym maluchem - Alma K. Nie jest to może tłusty krem na bazie masła shea, bardziej mleczko, które szybko się wchłania i daje ukojenie suchym dłoniom.

Dzięki hybrydom udaje mi się mieć zadbane paznokcie. Latem najdłużej na moich paznokciach gościły lakiery Indigo - m.in. Lady Lion, mocny róż i piękny odcień brązu z fioletem Peggy Brown. 

Mimo, że latem staram się przeważnie wybierać lekkie cytrusowe nuty, to całe lato pachniałam Si.


Kolorówka latem jest okrojona, przynajmniej dla mnie. Na twarz często wędrował tylko podkład mineralny i nic więcej. Przy muśniętej słońcem skórze dobrze wyglądał odcień Golden Fair Annabelle Minerals, który bardzo dobrze nakłada mi się pędzlem Kabuki od Vita Liberata. Parę razy przejadę tym puchaczem twarz i gotowe. Nie drapie, łatwo się go czyści. Co prawda wypadło kilka włosków, ale nie straciła na tym swojej objętości. Pod oczy lądował korektor z Maybelline, o którym pisałam tu → Korektor pod oczy Maybelline Instant Anti-Age. 

Bywały dni kiedy podkreślałam brwi i wtedy niezastąpiona była kredka do brwi z Golden Rose. Przeczesywałam je również miniaturką Gimmy Brow od Benefitu. Z pomadek katowałam płynną matową pomadkę do ust Golden Rose w numerze 03. Rzęsy to od dłuższego czasu So Couture z L'oreal, która idealnie daje efekt jak po luksusowym produkcie. Przy większej okazji wykonywałam pełen makijaż oka - matowe cienie TheBalm pięknie wyglądały na powiece. Kreska eyelinerem z Pierre Rene dopełniała całość. Musze przyznać, że zaskoczyła mnie trwałość tego eyelinera. Przy zmywaniu trzeba się na prawdę przyłożyć, żeby ją usunąć. Do konturowania używałam bronzer Bahama Mama oraz rozświetlacz Mary Lou.

Znacie te produkty? Chętnie poznam Wasze typy :)
Odżywka Jantar, Szampon Olivaloe czy Beautyblender czyli kwietniowi ulubieńcy kosmetyczni!

Odżywka Jantar, Szampon Olivaloe czy Beautyblender czyli kwietniowi ulubieńcy kosmetyczni!

Pisałam już w poprzednim poście, że kwiecień był dla mnie miesiącem pod znakiem podróży. Walizkę praktycznie przepakowywałam będąc w domu i dalej w drogę. W trakcie tego miesiąca zużyłam sporą ilość próbek, ale nie zobaczyliście ich w denku, bo zwyczajnie nie chciało mi się zwozić śmieci do mieszkania ;) W kosmetyczce starałam się prócz próbek i miniaturek wozić najbardziej potrzebne produkty. Tak więc poniżej zaprezentuje Wam moich ulubieńców minionego miesiąca.


Pielęgnacja
W kwietniu kupiłam odżywkę Jantar do włosów. W poprzedniej wersji nie miała dozownika i wcierało się ją bezpośrednio po wylaniu na dłoń w skórę włosów. Od niedawna została wprowadzona modyfikacja w postaci spraya, co jest bardzo wygodne i praktyczne. Bałam się, że po użyciu wieczorem odżywki, rano włosy będą nieświeże. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego nie nastąpiło. Szampon, który przez ostatni czas testowałam to Olivaloe zmniejszający wypadanie włosów. Muszę przyznać, że jest to świetny szampon dla mnie. Włosy po nim nie są przyklapnięte, są za to ładnie uniesione, a do tego pięknie błyszczą. Z wypadaniem ostatnio mam mniejszy problem, myślę, że dzięki kompleksowemu działaniu szamponu i odżywki. Dodatkowo zauważyłam wysyp tzw. baby hair :) Czupryna się zagęszcza, a włosy są na tyle długie, że mogę je w końcu wiązać. 

Dla przypomnienia zostawiam link do wpisu → FUNDACJA PRZYJAŹNI WEGIRLS, w którym pokazałam ścięcie moich długich włosów.

Co do pielęgnacji twarzy to moim stałym ulubieńcem w demakijażu jest Lipowy płyn micelarny z Sylveco. Polubiłam się z kremem na dzień Beauty Oil. Pod makijaż sprawdza mi się krem pod oczy z Make Me Bio, a na wieczór lubię cięższy, masełkowy krem z Iva Natura. Mam całą masę pomadek ochronnych, które walają się po kieszeniach i torebkach. EOS jednak ma swoje miejsce w łazience na półce. Bardzo lubię tą różową wersje.


Makijaż
Podkład Clarins w odcieniu 108 Sand stał się dla mnie minimalnie zbyt ciemny. Stwierdziłam, że spróbuję go wymieszać z kremem BB, który mam z HolikaHolika. Po wymieszaniu finalny odcień był jaśniejszy. Podkład minimalnie stracił jednak na trwałości, pod koniec dnia był już starty z okolic nosa. No cóż wiosenny katar na pewno temu pomógł. Zyskałam za to wyższe SPF i lżejszą formułę. Wróciłam do korektora Lasting Perfection. Do utrwalenia korektora pod oczami i podkład używałam pudru ryżowego z Ecocery. Nadal męczę bronzer z Kobo Nubian Desert, który świetnie sprawdza się do konturowania twarzy. Jak rozświetlacz męczyłam HighBeam z Benefit - męczyłam dlatego, że chciałam skończyć tą miniaturkę. W kwietniu lubiłam robić kreskę na oku i tu świetnie się sprawdzał eyeliner z Pierre Rene. Ma precyzyjny pędzelek, którym łatwo rysowało się kreski. Sam eyeliner szybko zastygał na powiece i był niebywale trwały, do tego stopnia, że na prawdę ciężko było go zmyć. W kwietniu testowałam Bazę pod tusz do rzęs Lash Primer z Golden Rose, którą nakłada się na rzęsy, a następnie na jeszcze mokrą bazę nakłada się maskarę do rzęs. Do kompletu dostałam tusz Lash Plumping Mascara, która ma dla mnie jednak zbyt dużą szczoteczkę i zawsze się wysmaruję tuszem po powiece. Niby miałam ograniczać miejsce w kosmetyczce, ale nie mogłam się powstrzymać przed testowaniem   tej nowości od Golden Rose :)  Brow Color Tinted zdominował moje brwi. Pisałam o niej już jakiś czas temu → BROW COLOR TINTED EYEBROW MASCARA. Na ustach dominowała płynna matowa pomadka z Golden Rose w kolorze 03.


Akcesoria do makijażu
Nakładania podkładu stało się o wiele szybsze i przyjemniejsze dzięki gąbeczce Beautyblender. Domywanie jej przy pomocy olejku Isany to teraz łatwizna. Jedyne czym się martwię to to, że pojawiły się na gąbeczce pierwsze pęknięcia. Mam nadzieję, że jeszcze chwilę mi posłuży. Do pudru lubię używać pędzel z Zoeva 101. Konturowanie to zadanie dla Hakuro H15. A najprzyjemniej używa się pędzla Maxi czy MBrush 03, którym mogę nałożyć rozświetlacz, róż i rozetrzeć bronzer, jeżeli zrobiłam za mocną krechę H15 przy konturowaniu. Nie zamieściłam pędzli do cieni, bo w kwietniu nie miałam zbytnio czasu na pełny makijaż. 
Ulubieńcy grudnia 2016 - kolorówka

Ulubieńcy grudnia 2016 - kolorówka

Byli już ulubieńcy pielęgnacyjni, teraz czas na kolorówkę. W grudniu miałam standardowy zestaw podstawowych kosmetyków. Prócz Świąt i Sylwestra nie używałam w ogóle cieni do powiek i eyelinera, podobnie jak kolorowych pomadek do ust. To może tłumaczyć dlaczego nie ma w tym zestawieniu tych produktów. 




Odkąd kupiłam podkład Clarins, nie używam innego. Posiadam odcień 108 Sand w wersji Everlasting Foundation +. Kolor ten posiada żółte tony, szybko zastyga na skórze i ma dość dobre krycie. Będę go musiała chyba szerzej opisać w odrębnym poście. W każdym razie nie żałuję wydanych na niego pieniędzy. 

Korektor to Make Up For Ever w odcieniu Y31. Zawsze używałam najjaśniejszych odcieni korektora, żeby rozjaśnić cienie pod oczami. Sprawdzając w Sephorze kolory i opinie w internecie, wybrałam w końcu mocno żółty odcień korektora i ku mojemu zaskoczeniu - ładnie kryje i stapia się z resztą makijażu.

Brwi w grudniu najchętniej przyciemniałam maskarą do brwi Brow Color Tinted Eyebrow z Golden Rose. 

Do konturowania nadal idealnie sprawdza się nie zastąpiony bronzer z Kobo w odcieniu Nubian Desert. Ma on idealny kolor do tego by imitować cień na twarzy - bo przecież o to w konturowaniu chodzi :) 

Rozświetlacz Lavera był nieodzowny w grudniu, najbardziej podobał mi się na skórze i polubiłam się z kremową formułą. Rozświetlałam nim także zewnętrzne kąciki oka.  

Makijaż oka był banalny - tuszowałam rzęsy mascarą So Couture So Black z L'oreal i przyciemniałam lekko linie dolnych rzęs kredką KIKO Smart Eye Pencil w kolorze 802 Dark Amethyst.


Ulubieńcy grudnia 2016 - pielęgnacja

Ulubieńcy grudnia 2016 - pielęgnacja

W dzisiejszym poście pokrótce przedstawię ulubione w ostatnim czasie kosmetyki, przeznaczone do pielęgnacji. Niektóre używałam już wcześniej, a inne zaskarbiły moją sympatie w minionym miesiącu. Do pielęgnacji używałam jeszcze innych produktów, jednak tylko przestawione na poniższym zdjęciu są według mnie warte uwagi. Parę kosmetyków dopiero co otworzyłam i mimo, że zapowiadają się fajnie, czekam z ostateczną oceną do ich zdenkowania :)


Z pielęgnacji ciała i włosów chciałam wyróżnić trzy produkty.


Wzmacniający szampon przeciw wypadaniu włosów zawiera specjalny kompleks roślinny PHYTOSYNERGIA (aloes+ olejek Arganowy + keratyna z protein pszenicznych), który odżywia, nawilża i odbudowuje trzon włosa. Szampon stworzony do mycia delikatnych, wypadających i łamliwych włosów wymagających szczególnej pielęgnacji. Regeneruję strukturę włosa i wzmacnia go. Najlepsze efekty przynosi stosowanie szamponu w połączeniu z wzmacniającą kuracją przeciw wypadaniu włosów Equilibra.

Skład: Aqua, Ammonium Lauryl Sulfate, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, HydrolyzedWheat Protein, Argania Spinosa Kernel Extract, Camellia Sinensis Oil, retinyl palmitate, Polyquaternium 44, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Glycol Distearate, Laureth-10, Propylene Glycol, Lecithin, Maltodextrin, Nasturtium Officinale Extract, Tocopherol, Vitis Vinifera Fruti Meristem Cell Culture, Glycine, Cocamide Mea, Citric Acid, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, Fragrance (Parfum)** 

To mój pierwsze zetknięcie z marką Equilibra, możliwe, że nie będzie to ostatnie spotkanie. Szampon dobrze się pieni, przyzwoicie oczyszcza włosy, póki co nie przesusza skóry głowy. Obcięłam swoje włosy i mam wrażenie, że teraz w ogóle mi nie wypadają, więc nie umiem zweryfikować czy szampon zmniejsza tą przypadłość. W składzie szamponu już na trzecim miejscu mamy deklarowany na opakowaniu aloes, co uważam jest bardzo dobrym wynikiem.



Cosnature Naturalny odżywczy żel pod prysznic z dziką różą 250ml
Cosnature to wysokiej jakości kosmetyki naturalne produkowane przez niemiecką firmę Cosmolux. Żel pod prysznic zawiera starannie wyselekcjonowane składniki zapewniające delikatne oczyszczenie skóry oraz składniki odżywcze wspomagające  naturalne funkcje skóry i zapobiegające utracie wilgoci. Bogaty organiczny olej z nasion dzikiej róży pochodzącej  z kontrolowanych upraw ekologicznych i łagodne środki myjące zapewniają wspaniałą pielęgnację skóry podczas kąpieli i chronią ją przed wysuszeniem. Skóra jest czysta, świeża, jedwabiście gładka o eleganckim, delikatnie kwiatowym zapachu. Produkt przebadany dermatologicznie, wolny od syntetycznych substancji zapachowych, konserwantów, barwników i silikonu.  

Skład: AQUA, COCO-GLUCOSIDE, SODIUM COCO-SULFATE, SUCROSE, SODIUM CHLORIDE, BETAINE, CITRIC ACID, GLYCERYL OLEATE, TOCOPHEROL, HYDROGENATED PALM GLYCERIDES CITRATE, LECITHIN, ASCORBYL PALIMITATE, ROSA CANINA FRUIT OIL, PARFUM, LINALOOL, GERANIOL, CITRONELOOL, LIMONENE, SODIUM BENZOATE 

Nie znałam dotychczas marki Cosnature. Żel pod prysznic jest bardzo przyzwoity - myje ciało. Zapach jest specyficzny, ale przyjemny. Ma rzadką konsystencję, o czym przekonałam się za pierwszym razem, kiedy za dozowałam go za dużo na dłoń. Teraz nie mam już problemów z nalaniem odpowiedniej ilości. W zapasach mam jeszcze balsam do ciała, nie zaczęłam go jeszcze, ale już jestem go ciekawa.


Silnie nawilżające  masło do ciała na bazie masła shea wzbogacone zimnotłoczonym olejem arganowym o działaniu odżywczym i ujędrniającym. Nie zawiera: SLS, PEG, silikonów, parabenów, barwników, konserwantów, alergenów. 

Skład: Butyrospermum Parkii Butter, Argania Spinosa Kernel Oil, Tocopheryl Acetate, Parfum

Tłuste masła do ciała, szczególnie masła shea lubię stosować kiedy na zewnątrz robi się zimno. Wtedy moja skóra potrzebuje mocniejszego nawilżenia. Masło z Biolove już jakiś czas leżało u mnie na półce, musiało po prostu przeczekać lato i oczekiwało na swoją kolej. Zapach jest świetny, wyczuwalna jest słodka woń wiśni - nie kojarzy mi się on z żadnym lekarstwem. Często mam taki problem, że słodkie zapachy kojarzą mi się z jakimiś syropami na gorączkę ;) i mnie odrzucają. Na zimę cięższy, słodki zapach przypominający soczyste wiśnie, jest jak znalazł :)


Z pielęgnacji twarzy mam do przedstawienia cztery kosmetyki.


Szybko się wchłaniający krem na dzień, który nawilża suchą skórę, dzięki zawartości ekstraktu z arbuza. Cera ma być jaśniejsza, gładsza, dotleniona, nawilżona i odżywiona. Nie zawiera parabenów.
 
Skład: Aqua (Water), Glycerin, Butylene Glycol, Olus Oil (Vegetable Oil), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Dipentaerythrityl Hexacaprylate/Hexacaprate, Glyceryl Stearate, Dimethicone, Cetyl Alcohol, PEG-100 Stearate, PEG-8, Phenoxyethanol, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Carbomer, Squalane, Citrullus Lanatus (Watermelon) Fruit Extract, Ethylhexylglycerin, Lens Esculenta (Lentil) Fruit Extract, Chlorphenesin, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Sodium Hydroxide, Dimethiconol, Polysorbate 60, Mica, Disodium EDTA, Xanthan Gum, Parfum (Fragrance), Limonene, Sodium Lactate, Panax Ginseng Root Extract, Sorbitan Isostearate, Silica, Sodium PCA, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Gynostemma Pentaphyllum Extract, Plankton Extract, Sodium Hyaluronate, Caprylic/Capric Triglyceride, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Tin Oxide, Ascorbic Acid, Citric Acid, Rubus Idaeus Leaf Cell Culture, CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 15985 (Yellow 6)

Skład kremu jest długi, znajdziemy tu wiele ciekawych substancji, ale i kilka substancji konserwujących. Nie mniej jednak nie ma kontrowersyjnych parabenów. Krem używam już z dużą przyjemnością codziennie rano. Bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy na skórze, ale pozostawia ją faktycznie gładką i jędrną. Nie czuje nieprzyjemnego ściągnięcia po jego zastosowaniu, podobnie nie wystąpiło żadne podrażnienie czy uczulenie. Dobrze sprawdza się jako baza pod makijaż, podkład się nie roluje. Ma bardzo pobudzający zapach - przy pierwszej aplikacji, miałam obawy czy nie jest zbyt mocny i czy nie będzie mi przeszkadzał. Po dłuższym stosowaniu zapach nawet mi się spodobał. Sam krem nie ma filtrów UV i producent zaleca nałożyć po użyciu kremu jeszcze kosmetyk z filtrem.


Bogaty, silnie regenerujący krem dla skóry suchej, niedotlenionej, pozbawionej blasku. Pozostawia na skórze jedwabisty film, przyjemny owocowy zapach  i długotrwałe uczucie komfortu. Krem jest prawdziwą „bombą witaminową” zapewniającą skórze jędrność i elastyczność. Poprawia koloryt zmęczonej, szarej cery, zapobiega powstawaniu zmarszczek i wygładza już istniejące. Utrzymuje właściwe nawilżenie oraz nadaje cerze wyjątkową gładkość, wital-ności i blask. Bogata receptura kremu zawiera składniki znane z działania: 
  • kompleks witamin: A (retinol), B3, B6, C, E, F (NNKT), prowitamina B5 – kompleks intensyfikuje procesy naprawcze, odmładza, spowalnia ucieczkę wody z naskórka oraz zapewnia zmęczonej skórze odnowę, siłę i blask. Dodatkowo retinol, witaminy C i E zamknięte w liposomach są jeszcze skuteczniej trans-portowane w głąb skóry, a ich wysoka efektywność wiązania wolnych rodników zapewnia najwyższą ochronę antyoksydacyjną zapobiegającą fotostarzeniu;      
  • koenzym Q10, antyoksydant i stymulator procesów życiowych komórek, tj. wymiany energetycznej i tlenowej – poprawia koloryt cery i wzmacnia przeciwzmarszczkowe  działanie  kompleksu  multiwitaminowego;
  • kompleks lipidowy (olej z pestek winogron, oliwa z oliwek, masło shea) – regeneruje,  wygładza  i  nadaje  skórze  wyjątkową  miękkość;
  • ekstrakty z limonki i mandarynki – lekko rozjaśniają, stymulują i odświeżają  naskórek.

Skład: Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Glycerin, Cetaeryl Alcohol, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Glyceryl Linoleate, Glyceryl Linolenate, Glyceryl Oleate, Panthenol, Triisostearin, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Niacinamide, Pyridoxine HCL, Uibiquinone, Allantoin, Retinol, Ethylhexyl Olivate, Cetyl Palmitate, Sorbitan Palmitate, Sorbitan Oleate, Decyl Cocoate, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Dimethicone, PEG-8, Pentylene Glycol, Lecithin, Alcohol, Ascorbyl Palmitate, Tocopherol, Retinol, Polysorbate 20, Potassium Phosphate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Parfum.

To kolejne duże opakowanie (150ml) kremu, które kupiłam podczas Targów LNE. Krem znalazłam się już w ulubieńcach kwiatnia. Jedyna równica jest taka, ze aktualnie używam go jako krem na noc. Sprawdza się w tym równie bardzo dobrze. Uwielbiam jego zapach, to jak szybko się wchłania. 


Sylveco Lipowy płyn micelarny 
Wyjątkowo delikatny i jednocześnie skuteczny, hypoalergiczny preparat, który dokładnie oczyszcza skórę. Zawiera ekstrakt z kwiatów lipy szerokolistnej, który wykazuje działanie nawilżające i osłaniające, zwiększa elastyczność i sprężystość oraz odporność skóry na utratę wody. Ponadto wyciąg ten polecany jest w pielęgnacji oczu, łagodzi podrażnienia i koi zaczerwienioną skórę. 

Skład: Aqua, Tilia Platyphyllos Flower Extract, Decyl Glucoside, Glycerin, Panthenol, Allantoin, Hydrolyzed Oats, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Lactic Acid, Phytic Acid, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid. 

To kolejne opakowanie tego płynu micelarnego, nie mogę póki co znaleźć lepszego dla siebie - patrząc oczywiście na skład jak i na działanie. Opisywałam go w TYM poście.  


Norel Renew Extreme - 10% VC Vitamin C - Serum rozświetlające
Jedwabiste, skoncentrowane serum na bazie naturalnych olejków dla skóry narażonej na przyspieszone starzenie. Zawiera stabilną, lipidową formę witaminy C najnowszej generacji, w stężeniu 10%, zapewniającą doskonałą przenikalność przez  naskórek.  
Witamina  C:
  • Reguluje melanogenezę – wybiela przebarwienia posłoneczne i „starcze” oraz rozświetla  zmęczoną, szarą  cerę.    
  • Chroni skórę przed fotostarzeniem oraz  uszkodzeniem komórek przez promieniowa-nie  UVA  i  UVB.
  • Wspomaga syntezę kolagenu oraz  chroni go przed degradacją.
  • Skutecznie wzmacnia naczynka krwionośne oraz wspomaga syntezę lipidów międzykomórkowych, głównie ceramidów, które zapobiegają suchości naskórka.
  • Pielęgnuje cerę tłustą – blokuje utlenianie składników sebum, co ogranicza tendencje do powstawania zaskórników.  Bazę serum stanowi odżywczy i lekki  Plantasens®Mink Oil oraz oleje z pestek winogron, sojowy i tocotrienole. Zapewniają one aksamitną gładkość i miękkość, bez efektu tłustości. Rozjaśniona, pełna blasku cera odzyskuje wyraźnie młodszy i zdrowszy wygląd.
Skład: Glycine Soja Seed Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Macademia Ternifolia Seed Oil, Gossypium Herbaceum Seed Oil, Squalane, Tocotrienols, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid

Serum kupiłam z myślą o wzmocnieniu naczynek krwionośnych, ale tak jak widać z powyższego opisu ze strony norel.pl, witamina C ma bardzo szerokie zastosowanie. Wit C jest silnym antyoksydantem, który oczyszcza komórki z obecności wolnych rodników, czyli substancji, których nasza skóra nie lubi. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona działaniem serum. Stosuję na noc 3-4 krople na twarz, a następnie nakładam jeszcze odżywczy krem Norel. Żaden kosmetyk nie usunie już pękniętych naczynek, ale myślę, że to serum poradzi sobie z ochroną skóry, by nie dopuścić do uszkodzenia kolejnych. 


Ulubieńcy kwiecień - maj 2016 + kod promocyjny :)

Ulubieńcy kwiecień - maj 2016 + kod promocyjny :)

Tak dawno nie było ulubieńców, że w końcu postanowiłam się poprawić. Mam kilka ciekawych produktów do pokazania. Wybrałam kosmetyki, które spisują się u mnie dobrze i jestem z nich zadowolona. Podzieliłam ulubieńców na dwie kategorie - pielęgnacja i make up. Na końcu jest jeszcze niekosmetyczny ulubieniec, chciałam się z Wami podzielić fajną aplikacją :)


Ulubionym kremem stał się MultiVitamin Energizująco-odżywczy krem witaminowy z Norel. Używam go codziennie rano i jestem zachwycona. Kupiłam go na targach LNE Na pewno opiszę go w osobnym poście, bo jest tego wart ;)

Marka Ec Lab (na prawdę nie wiem jak to się w końcu pisze) odkryłam przypadkiem. Szukałam jakiegoś naturalnego i niedrogiego żelu pod prysznic a przy tym o ładnym zapachu. Ten pachnie winogronami, ale musicie sobie wyobrazić taką domową winorośl i dojrzałymi słodkimi winogronami - dla mnie ten żel właśnie tak pachnie :)
 
Łagodzący żel aloesowy 99% SKIN79 początkowo leżał chwilę w łazience nie używany. Pierwszy raz użyłam go jako maska na włosy i to był strzał w dziesiątkę. Trzymałam go na włosach przez jakieś 10-15 minut po czym normalnie umyłam głowę. Po wysuszeniu włosy były miękkie, błyszczące i nie plątały się, jak to mają w zwyczaju. Odlałam trochę żelu mamie i ona używa go na ukąszenia komarów, które ostatnio ją zaatakowały. Żel fajnie chłodzi skórę, a dodatkowo nawilża.

Do paznokci namiętnie stosuję Odżywczy eliksir żurawinowy z Mokosh. Malutkie opakowanie 10ml z aplikatorem w pędzelku jest łatwe w użyciu. Można nim smarować tylko skórki, ale ja aplikuje go na całe paznokcie. 

Ulubionym szamponem stał się Aleppo Shampoo z Planeta Organica. Poświęcę mu osobny wpis, bo jest co opisywać :)

Krem do rąk Scandia Cosmetics o zapachu melonowym jest idealnym kremem na lato.



Przed użyciem podkład No Mask z Lirene wydawał mi się nie dla mnie. Rzadka konsystencja, opakowanie bez dozownika i do tego dziwny kolor, mimo najjaśniejszego odcienia 01. Zmieniłam zdanie gdy nałożyłam ten podkład na twarz. Faktycznie nie tworzy efektu maski, ładnie wtapia się w skórę, łatwo się go aplikuje i nie odznacza się. Nakładam bardzo cienką warstwę na twarz i to wystarczy, żeby ujednolicić cerę. 

Tusz Volume Million Lashes So Couture z L'oreal to na prawdę dobry tusz za niewielkie pieniądze (oczywiście jeżeli upolujemy go w promocji i porównamy do perfumeryjnych marek). Nie skleja rzęs, wręcz mam wrażenie, że każdą z osobna pokrywa tuszem i do tego nie osypuje się. 

Z produktów do ust wytypowałam dwóch ulubieńców. Rouge Edition Velvet z Bourjois, kolor 07 Nude-ist jest pięknym naturalnym kolorem, który subtelnie podkreśla usta. Pasuje do każdego makijażu. Sheer Shine Stylo Lipstick czyli Połyskująca Pomadka do Ust z Golden Rose trawiła w moje ręce podczas Meet Beauty w kolorze 30. Niby ciemny kolor, ale pomadka jest lekko transparentna i na ustach wygląda bardzo ładnie a do tego chroni przed promieniami UV.

Do konturowania twarzy sprawdza się świetnie bronzer z Kobo. Odcień Nubian Desert to chłodny brąz, którym łatwo się pracuje. Dodatkowo niewątpliwym plusem jest jeszcze cena produktu, w promocji można go upolować za ok 10zł. 

Do brwi najwygodniejszym produktem dla mnie jest kredka z Catrice. Z jednej strony kredka, z drugiej precyzyjna szczoteczka do wyczesywania nadmiaru produktu. 

Swój pierwszy mineralny podkład poznałam dzięki firmie Costasy, przedstawiciela marki Lily Lolo w Polsce. Bardzo polubiłam się z aplikacją tego produktu, który ławo się rozprowadza pędzlem typu Kabuki. Testuje jeszcze, który kolor będzie dla mnie odpowiedni, bo jest ich na prawdę sporo i spokojnie można dobrać go do swojej karnacji.





A teraz zapowiadany niekosmetyczny ulubieniec i to od dłuższego czasu, czyli aplikacja UBER
Służy do zamawiania taxówki poprzez aplikację na telefonie. Firma została założona 2009 roku w Stanach i rozszerza swoją działalność i działa już w wielu krajach. W Polsce Uber zaczął oferować swoje usługi w Warszawie w 2014 roku. Aktualnie z aplikacji można już korzystać w większości dużych miast - odsyłam Was na stronę www.uber.com/pl/cities gdzie możecie wszystko sobie sprawdzić (m.in. Warszawa, Kraków, Trójmiasto, Poznań, Wrocław). Jest też pokazane na stronie krok po kroku jak założyć konto i jak zamawiać transport, także na pewno każdy sobie z tym poradzi.

Dlaczego Uber stał się moim ulubieńcem? Nie wiem jak Wy, ale ja nienawidzę dzwonić po taxówkę i tłumaczyć Pani na infolinii przez telefon gdzie aktualnie stoję. Później kolejnym problemem jest znalezienie tego samochodu, który ma po mnie przyjechać w gąszczu innych, a na koniec okazuję się, że nie mam przy sobie gotówki i Pan za kierownicą się wścieka, że musi na mnie czekać, aż ogarnę jakiś bankomat. Do tego nigdy nie wiadomo kto siedzi za tą kierownicą. Tak to zdecydowanie zniechęca mnie do korzystania z taxówek, ale wiadomo są takie sytuacje kiedy na prawdę trzeba z niej skorzystać.

No i tutaj jestem w 100% zadowolona z Ubera. Wyciągam telefon, włączam aplikację i już pineska pokazuje mi na mapce gdzie stoję, mogę oczywiście przejść w jakieś wygodniejsze miejsce do zaparkowania, ale nie jest to konieczne. Mogę również ręcznie wpisać adres pod który ma podjechać taksówka i wpisać adres miejsca docelowego. Na wyświetlacz telefonu widzę czy jakieś samochodu Ubera są w pobliżu i jaki jest czas oczekiwania na taxówkę. Po zaakceptowaniu przez kierowcę zlecenia mogę śledzić na mapce jak do mnie jedzie (widzi gdzie stoję i nie musi do mnie dzwonić) i mam podane dane samochodu i kierowcy. Wsiadam, zamykam drzwi, kierowca ustawia cel podróży i jedziemy. Po dotarciu pod wskazany adres, kierowca ustawia koniec jazdy i aplikacja pobiera środki z mojego konta za przejazd. Spokojnie, przed wejściem do samochodu mamy wyliczone orientacyjnie ile przejazd będzie kosztował, także nie musimy się czuć zaskoczeni i najważniejsze nie trzeba się stresować czy ma się gotówkę i to najlepiej wyliczoną, bo kierowca nie ma jak wydać. Zawsze po wykonanym kursie mamy możliwość oceny kierowcy i samochodu. Mam wrażenie, że to świetny sposób na to, żeby kierowcy utrzymywali swoje auto w czystości. (Nie cierpię kiedy w taxówce śmierdzi papierosami, albo dynda 15 zawieszek Wunder Baum, żeby zamaskować nieprzyjemny zapach). Na e-mail dostajemy dokładne rozliczenie z przejazdu, więc wiemy za co zapłaciliśmy. 

Niewątpliwą zaleta Ubera jest to, że wystarczy mieć zainstalowaną aplikację na telefonie, żeby zamówić taxówkę w każdym mieście (oczywiście chodzi o miasta w którym Uber jest dostępny). Nie muszę się martwić, że nie znam numeru telefonu na infolinię taxówek w Gdańsku czy w Warszawie, a nawet Berlinie czy Pradze nie mam pojęcia jak się nazywają tam ulice. Od tego mam aplikacje i czuję się bezpiecznie, że w razie potrzeby mogę z niej skorzystać i zamówić transport :)


A teraz mam dla Was kod promocyjny! Jeżeli ściągniecie aplikacje Uber i założycie konto, to wpisując w zakładce ZNIŻKI kod promocyjny: srz1atw4ue dostaniecie do wykorzystania na pierwszy przejazd 20zł! Także przejazd taksówką po mieście za free :)


No to się rozpisałam :) Jestem ciekawa czy znacie moich ulubieńców i czy korzystaliście już z aplikacji Uber? Jeżeli nie, to czy macie chęć z niej skorzystać? :)
Ulubieńcy do pielęgnacji twarzy październik 2015

Ulubieńcy do pielęgnacji twarzy październik 2015

Pielęgnacja twarzy jest dla mnie bardzo ważna. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła pójść się położyć bez zmycia makijażu i nałożenia kremu, podobnie rano. To tak jakby wyjść z domu bez umytych zębów. Twarz mamy odkrytą cały rok, narażona jest na działanie promieni słonecznych, wiatr, mróz i niestety na zanieczyszczenia, które są w powietrzu. Jesienią i zimą kiedy jest minusowa temperatura twarz narażona jest na podrażnienia. Podobnie jak i latem, kiedy narażeni jesteśmy znowu na poparzenia słoneczne. Pielęgnację twarzy dostosowuję do pory roku, w zależności od temperatury używam kremu z wysokim filtrem UV, bardziej natłuszczającego skórę lub mniej. 

Każdy z nas ma inną cerę - suchą, bardzo suchą, mieszaną, tłustą. Do tego jedni mają problemy z wypryskami, naczynkami lub innymi dolegliwościami. Ważne jest, żeby dostosować pielęgnację skóry twarzy do jej typu i potrzeb. Nie wszystko co u jednej osoby sprawdzi się u innej. Niemniej jednak można patrzeć pod kątem typu skóry jeżeli szukamy produktów do pielęgnacji. Wiadomo to co dobre do cery tłustej z trądzikiem nie będzie dobre dla cery suchej naczynkowej. Oczyszczanie, nawilżanie skóry jest ważne w każdym typie cery, trzeba to jednak robić odpowiednimi produktami/składnikami. Warto jest zwrócić uwagę na skład kosmetyków i na to, czy nie znajdują się w nich składniki, które nie tylko nie poprawią stanu naszej skóry, ale wręcz czasem mogą go pogorszyć. Do najpopularniejszych składników z tej grupy, występujących powszechnie należą:
  • Parafina (w opisach kosmetyków występuje pod nazwą: parafinum liquidum, parafinum, mineral oil)
  • Silikony (w składzie kosmetyków występują pod nazwą dimethicone i w nazwach z końcówkami –methicone oraz -siloxane)
  • Laurylosiarczan sodu (w opisie kosmetyku występuje pod nazwą: sodium laurate sulfate)
  • Parabeny (w opisie składu podaje się  je pod nazwami: ethylparaben, propylparaben, methylparaben i butyloparaben)


Do oczyszczania skóry używam od dłuższego czasu trzech produktów. Do demakijażu oczu uwielbiam płyn micelarny Biodarma Sensibio. Nie miałam innych wersji tego płynu, ale ta wydaję się dla mnie idealna. Świetnie zmywa każdy tusz do rzęs, oczy nie są podrażnione a na skórze nie ma efektu ściągania po jego użyciu. Nie ma zapachu, ale jest to dla mnie wielki plus, bo nie chciałabym przecierać oczu pachnącym płynem. Idealnie radzi sobie z usuwaniem trwałych pomadek z ust. Codziennie myję twarz żelem do mycia twarzy. Do niedawana był to żel Biolaven z Sylveco, skończył mi się, więc wyciągnęłam z zapasów Emulsję micelarną do mycia Cetaphil. Delikatny produkt, który zmywa z twarzy brud i resztki makijażu. Raz na 2 tygodnie stosuję peeling przeważnie enzymatyczny, ale odkąd mam peeling francuskiej firmy Huygens to stosuje go. Dostałam go w pudełku Birchbox, jest to miniatura 10ml, ale jest bardzo wydajny - więcej na jego temat możecie przeczytać TU.


Następnym ważnym punktem w pielęgnacji twarzy jest nawilżanie. Mam cerę suchą z tendencją do czerwienienia z nielicznymi naczynkami. Latem używam innych kremów niż zimą, gdy jest mocne słońce używam wysokich filtrów UV. Zimą i jesienią gdy nie ma mocnego słońca używam kremów BB z filtrem a kremy pielęgnacyjne staram się wybierać bardziej natłuszczające. Moim odkryciem jest różany krem Make Me Bio. Moja skóra twarzy go pokochała, wspaniale nawilża i zabezpiecza twarz przed zimnym wiatrem (mimo, że mrozów jeszcze nie było, to także myślę, że ochroni twarz przed minusową temperaturą) dzięki zawartości różnego rodzajów olej(k)ów roślinnych. Krem opisywałam już w tym poście :)


Przy pochmurnych dniach mogę sobie pozwolić na stosowanie na noc kremu Bandi z kwasem migdałowym. Cera po zastosowaniu tego kremu jest promienna i wygładzona. Moja skóra polubiła też wyciąg z rokitnika, który znajduję się w lekkim kremie Sylveco. Stosuję go na noc zamiennie z kremem z Bandi i jedynym minusem jaki mogę mu zarzucić jest jego kolor. Widać na zakrętce jak brudzi, podobnie wyglądają moje koszulki do spania :/ Na szczęście jak użyje się odplamiacza to żółty kolor schodzi. Na koniec jeszcze pielęgnacja okolicy oczu o której nie powinno się zapominać. Skóra wokół oczu jest delikatniejsza i cieńsza, dlatego zdecydowałam się na osobny krem. Moim faworytem jest krem dyniowy Organique. Świetnie nawilża przez co mam wrażenie skóra jest bardziej naprężona (nie mylić ze ściąganiem) i wypoczęta. 


Tak wygląda moja podstawowa pielęgnacja twarzy. Staram się też, chociaż bardzo nieregularnie stosować maseczki i glinki. Zdarza mi się również użyć plastrów na nos, aby oczyścić pory w tym rejonie twarzy. Mam też serum z Regenerum do cery naczynkowej, którego używam po zmyciu glinki.


Jestem ciekawa czy jak pielęgnacja twarzy wygląda u Was? :)
Copyright © 2014 Not Too Serious Blog , Blogger
Icons made by Freepik from www.flaticon.com is licensed by CC 3.0 BY