Recenzja LONGSTAY Liquid Matte Lipstick od Golden Rose
Ostatnio na pomadki matowe panuje istny szał, szczególnie te w płynie. Co raz więcej firm kosmetycznych wprowadza je w swój asortyment -słynne matte i retro matte od MAC Cosmetics, pomadki w kremie NYX soft matte czy Bourjois Velvet Matte. O pomadkach Kylie Jenner słyszał już chyba każdy. Ledwo wrócą do sklepu internetowego to po kilku sekundach już są wyprzedane. Z Golden Rose miałam już Velvet Matte i Matte Crayon, teraz czas na nowość czyli Longstay Liquid Matte.
Chciałam ją bardzo wypróbować, ale nie mogłam się zdecydować, którą wybrać. Gama odcieni jest pokaźna, zawiera 12 kolorów, wszystkie możecie sprawdzić na stronie goldenrose.pl, cena to 19,90zł. Z doświadczenia jednak mogę powiedzieć, że trzeba sprawdzić na żywo jak wygląda dana barwa. Aparat mocno przekłamuje kolory i można się zdziwić po zakupie danego numery, że wyglądał całkiem inaczej na monitorze komputera/telefonu.
Tak na prawdę mogłabym mieć każdą pomadkę z tej serii, ale chciałam kupić najpierw taką, którą mogłabym nosić na co dzień. Przy szafie Golden Rose stwierdziłam, że kolor 3 będzie najodpowiedniejszym dla mnie. A teraz, krótko czy jestem zadowolona z zakupu :)
Tak na prawdę mogłabym mieć każdą pomadkę z tej serii, ale chciałam kupić najpierw taką, którą mogłabym nosić na co dzień. Przy szafie Golden Rose stwierdziłam, że kolor 3 będzie najodpowiedniejszym dla mnie. A teraz, krótko czy jestem zadowolona z zakupu :)
Opis ze strony Golden Rose:
Pomadka w płynie gwarantuje perfekcyjne, pełne pokrycie ust matowym kolorem przez wiele godzin, bez uczucia przesuszenia i lepkości. Lekka formuła wzbogacona w witaminę E i olej z awokado sprawia, że usta stają się niezwykle nawilżone i gładkie. Elastyczny aplikator i kremowa konsystencja zapewniają wygodne rozprowadzanie produktu. Po aplikacji należy odczekać chwilę, aby uniknąć rozmazania. Produkt łatwo można zmyć przy pomocy dwufazowego płynu do demakijażu.
Opakowanie: pomadkę dostajemy zapakowaną w czarny elegancki kartonik. Samo opakowanie jest klasyczne - przeźroczyste, plastikowe z czarnymi napisami z matową czarną zakrętką, która zakończona jest aplikatorem z gąbeczką.
Zawartość: kremowa konsystencja pomadki, która pachnie bardzo przyjemnie - dla mnie to słodki zapach budyniu. Pomadka gładko sunie po ustach, aplikator jest precyzyjny i łatwo nim nałożyć produkt na usta. Początkowo pomadka jest mokra, po czym zastyga tworząc mat, który faktycznie jest kissproof i nie zostawia śladów. Trwałość jest zadowalająca, pomadka utrzymuje się nawet do 8 godzin, oczywiście jeżeli nie jemy tłustych posiłków. Zjada się równomiernie z środka ust, po poprawce wyglądają całkiem dobrze.
Kolor numer 3 to chłodny, brudny róż z filetową poświatą. Mam jednak wrażenie, że na dłoni kolor ten wygląda całkiem inaczej niż na ustach. Wolałabym jednak, aby kolor był ciut ciemniejszy w kierunku fioletu. Dodatkowo w tym właśnie koloru widać delikatne drobinki, więc nie jest to typowy mat. Spokojnie nie jest to brokat, ale widać to najlepiej gdy pomadka się zjada np. w kącikach ust. Mimo tego nie żałuję, że zdecydowałam się na ten kolor.
Gdy sięgamy po matowe pomadki należy pamiętać, aby zadbać o stan naszych ust. Jeżeli mamy przesuszone usta, skórki, zimno, kąciki itp. to matowa pomadka na pewno tego nie zatuszuje, ale wręcz brzydko podkreśli. Jednak gdy dobrze zadbamy o usta, wykonamy peeling i odżywimy to na pewno tego typu pomadki będą ładnie się prezentować na ustach.