Meet Beauty Conference 23 kwietnia 2016 w Warszawie
W sobotę 23 kwietnia na Stadionie Narodowym w Warszawie odbyła się konferencja dla blogerów i vlogerów urodowych. Miałam ten zaszczyt, że zostałam na nią zaproszona! Niezmiernie się cieszę, że mój blog znalazł się wśród 300 największych vlogów i blogów w Polsce (tak jest napisane na stronie www.meetbeauty.pl ;)). Jestem pod wielkim wrażeniem takiego wielkiego przedsięwzięcia oraz organizacji, w końcu to nie byle co zorganizować tak ogromną konferencję. Była to już druga edycja i podobno będą kolejne, z czego bardzo się cieszę. Dla mnie to pierwsza konferencja, a nawet spotkanie blogerskie, dlatego tak to przeżywam :P A jak to wszystko wyszło? Już piszę!
Do Warszawy jechałam z Krakowa, konferencja zaczynała się o 10:00 a rejestracja możliwa była już od 9:00 - co rozładowało na pewno tłumy przed recepcją. Sprawdziłam pociągi i wyszło, że zdążę, jeśli pojadę pociągiem o 6:31 - na Dworcu Centralnym miałam być planowo 9:01. Obliczyłam, że spokojnie wyrobię się na Stadion Narodowy, więc kupiłam bilet do Warszawy i powrotny bilet na wieczór. Gdy w sobotę budzik dzwonił o 5 rano miałam pewne wątpliwości czy chcę jechać ;) ale jak już się zwlekłam z łóżka to udało mi się ogarnąć i zdążyć na pociąg, pełna energii. Podróż w pociągu umilałam sobie oglądaniem zdjęć na Instagramie, na jednym z nich zobaczyłam, że jedna z uczestniczek jedzie tym samym pociągiem co ja. Okazało się, że jadę przedział obok Juli z bloga Paznokcie w Chmurach :D Spotkałyśmy się między przedziałami. Zagadałyśmy się tak, że praktycznie w Warszawie zorientowałyśmy się, że za chwilę wysiadamy! Tym samym pociągiem na konferencje jachały również Anittkova i Rainbow above me. Na Stadion pojechałyśmy już razem komunikacją miejską, dziewczyny kupiły bilety w automacie, ja postanowiłam, że kupię w tramwaju, bo nadjechał już nasz numer. Oczywiście w środku biletomatu nie było, kierowca mnie wyśmiał jak podeszłam do niego kupić bilet i se myślę - pięknie, trzeba wysiąść, bo znając złośliwość losu, zaraz wejdzie kanar. Mówię to dziewczynom, Julia na to, że może ktoś ma bilet do sprzedania - już ją chciałam wyśmiać, że jasne, kto niby kupuje bilety na zapas, a tu nagle Pani obok się odzywa, że ona może mi sprzedać bilet :D Także, udało się! Dojechaliśmy pod Stadion i to nawet z dobrej strony! W rejestracji odebrałyśmy swoje plakietki z nazwą bloga i ... mam wrażenie, że te 8h minęło jak pstryknięcie palcem. Dobra rozgadałam się, a jeszcze nic o konferencji dokładnie nie napisała, ale już już :)
Podczas konferencji odbywały się wykłady i warsztaty - niestety jednocześnie. Na warsztaty obowiązywały wcześniejsze zapisy z powodu ograniczonej ilości miejsc. Prócz tego marki kosmetyczne na swoich stoiskach prezentowały swoje produkty. Byłam bardzo niezdecydowana co wybrać, bo najchętniej byłabym i na wykładach i na warsztatach, gdy nadszedł czas zapisów, udało mi się dostać na wszystkie 3 warsztaty. Stwierdziłam, że warsztaty to warsztaty i trudno, może się dowiem co się na wykładach dziewczyny dowiedziały ;)
Swoje stoiska na konferencji miały:
- Lirene
- Glov
- Pilomax
- Golden Rose
- Bielenda
- GlissKur i Got2B
- Palmer's
- Indigo
- Eveline
Stoisko Glov zaprezentowało swoją nowość - kolorowe rękawice do demakijażu. Wyglądają bardzo wiosennie :) Miałam już u siebie mini rękawicę Glov, o której pisałam TU.
Obecność Golden Rose, bardzo mnie ucieszyło. Bardzo lubię tą markę, oczywiście pomacałam sobie nowe matowe pomadki, eyelinery i nowości do brwi. Już niedługo pojawi się coś a'la Gimme Brow - zapowiada się ciekawie :) Na zdjęciu widzicie jeszcze gadżet, który Golden Rose dla nas przygotowało - słodziasne długopisy w kształcie pomadki.
Stoisko Palmer's również mnie ucieszyła, bo słyszałam o ich produktach. Jak dotąd marka kojarzyła mi się z kosmetykami do pielęgnacji ciała w trakcie ciąży. Jednak ich asortyment jest szeroki np. seria na rozstępy i blizny, produkty do twarzy i dłoni. Kokosowa seria pachnie obłędnie! Zaciekawiły mnie również pomadki, które są o zapachu czekolady, czekoladowo-wiśniowym czy czekoladowo-miętowym. Tak się nimi zachwycałam, że dostałam od Pani do testów jedną :D
Indigo miała obłędne stoisko z wielką szafą ze swoimi produktami. Jeszcze do soboty kojarzyłam markę tylko z lakierów i akcesoria do paznokci, okazało się, że ich asortyment jest o wiele bogatszy i zawiera m.in. masła i kremy do rąk, balsamy do ciała i perfumy.
Warsztaty na których byłam:
- 10:30 - 12:00 Indigo. Stylistka paznokci Kasia Zbroińska zaprezentowała nam na jednej z nas swój autorski Manicure Shea Indigo Spa czyli manicure wykonany za pomocą masła shea. Następnie omówiła problemy w stylizacji hybrydowej, ta część była raczej wykładowa, mimo to dowiedziałam się wiele interesujących rzeczy. Sama nie posiadam jeszcze lampy ani lakierów hybrydowych, ale poważnie się nad tym zastanawiam. Na paznokciach miałam już hybrydy i niestety lakier z dwóch paznokci mi zszedł praktycznie zaraz - teraz już mam kilka podejrzeń dlaczego się tak stało. Przed warsztatami myślałam, że będą to bardziej praktyczne zajęcia. Indigo pomyślało o tym i mogłyśmy zapisać się na szkolenia z zakresu stylizacji lakierami hybrydowymi, które organizowane będą w różnych miastach Polski przez Indigo Nails właśnie. Oczywiście zapisałam się! :)
- 12:30 - 14:00 Tołpa. Tutaj nie wiem czy można to nazwać warsztatem, ponieważ menadżerka firmy - Lidia Łodzińska-Szafrańska wygłosiła wykład na temat "Jak kupować mniej kosmetyków". Prezentacja składała się z siedmiopunktowego przewodnika jak mądrze kupować kosmetyki. Na warsztaty spóźniłam ponad 20min i powiem szczerze, że nie żałuję - zdążyłam w tym czasie dostać się w końcu do obleganego stoiska Palmer's. Nie jest też tak, że prezentacja Tołpy mi się w ogóle nie podobała - zgadzam się z tym o czym Pani Lidia mówiła całkowicie. Na blogu co miesiąc publikuje wpis z denkiem, właśnie dlatego by wykończyć dany kosmetyk do końca. Staram się nie zaczynać kilku kosmetyków do tego samego na raz, a przed zakupami robię listę tego co potrzebuję. A co z kosmetykami, które mi nie spasowały? Staram się posłać dalej w świat, może u kogoś innego się sprawdzą :) Nie mniej jednak, wolałabym w tym czasie skorzystać ze stoisk i atrakcji, które dla nas przygotowano (malowanie paznokci, badanie skóry głowy, makijaż czy stylizację włosów) a na które nie starczyło mi czasu.
- 15:00 - 16:30 Lirene. Podczas tego panelu zostały nam przedstawione nowości marki - podkład No Mask, fluid Perfect Ton i mgiełkę Fix up Make up. Wizażystka Anna Orłowska wykonała produktami Lirene makijaż na jednej z nas. Dziewczyna której wykonała makijaż moim zdaniem miała dobrany zbyt ciemny podkład (Pani Ania nałożyła najciemniejszy. Nadmienię, że podkład No Mask występuje w trzech odcieniach 01, 02 i 03.) Nie jestem oczywiście żadnym ekspertem, ale ja bym wybrała na pewno jaśniejszy kolor, przyznam, że na zdjęciach wyglądała dobrze, ale na żywo widać było, że jest to nienaturalny odcień dla niej. Same produkty Lirene zapowiadają się ciekawie :)
Na prawdę nie wiem kiedy minął ten czas! Organizacja była przednia, ale było tyle atrakcji, że chcąc skorzystać z wszystkiego to na prawdę trzeba było się sprężyć, a i tak nie dało się rady. Na panelu Tołpy zaczęło mi już burczeć w brzuchu, ale organizatorzy zadbali o poczęstunek i to do tego ciepły! Pyszne zupy, kanapki a na deser ciacho ;) Nadmienię, że przez cały czas trwania konferencji mieliśmy zapewnioną kawę, herbatę i wodę. Nie udało mi się zbadać skóry głowy, ani dostać do stoiska Eveline, malowanie paznokci też było bardzo kuszące, ale kolejki były ogromne, no jak za czasów kartek z PRL. W trakcie stania w jednej z nich poznałam Ewelinę Dimpedię (wariat z Ciebie :P) oraz Ankę Zjemciklapki - przepadłam jak usłyszałam nazwę bloga :D W tłumie udało mi się wyłowić Evelyns50shadesofred. Na panelu Indigo poznałam Karolinę bizarre-case. Moim problemem przy poznawaniu ludzi był fakt, że mam straszną pamięć do imion i nazw. Za to mam fotograficzną pamięć :P Gdyby na plakietkach były nagłówki blogów to z łatwością bym przyporządkowała nazwę do bloga. Czasem miałam problem z dojrzeniem plakietki a głupio było zapytać - ej, Ty! Skąd klikasz? ;)
Na sam koniec poproszono nas o zejście na stadion - w sensie ten właściwy stadion, na zrobienie sobie wspólnego, pamiątkowego zdjęcia. Świetnie było zobaczyć to miejsce "na żywo"! Proszono nas o nie robienie zdjęć murawie... bo nie było trawy, więc zrobiłam zdjęcie dachu ;)
Padnięta, ale mega zadowolona wychodziłam z konferencji, obładowana sitami pełnymi kosmetyków, które pokaże Wam w osobnym wpisie, bo zrobiłby się totalny tasiemiec :)