Nowość Golden Rose - Lip & Blush Velvet Touch. Koloryzujący balsam do ust i policzków. Porównanie wszystkich kolorów na ustach.
Moim ulubionym produktem do makijażu jest pomadka do ust. Czy to bezbarwny balsam ochronny, delikatna satyna czy mocny mat, zawsze jakaś musi być w zasięgu ręki. Róż do policzków to z kolei dla mnie najmniej potrzebny produkt. Ciągle walczę by zatuszować moją tendencję do czerwienienia się buzi, także gdy w końcu mi się to uda, głupotą jest w moim odczuciu walnięcie różu na twarz. Nie mniej jednak kobieta dziwną jest i podchodząc do szafy z kosmetykami, pierwsze co chwytam i oglądam to opakowania róży :D Wielu dziewczynom jest ładnie z muśniętymi kolorem policzkami i przeważnie, gdy kogoś maluję to sięgam po róż. Tym słowem wstępu chciałabym nakreślić, dlaczego zaintrygował mnie produkt 2w1 z Golden Rose, a mianowicie Lip & Blush Velvet Touch. Kosmetyk wielofunkcyjny, który może posłużyć do umalowania ust, a zarazem do nadania zdrowego rumieńca na twarzy. Przyjrzyjmy się mu z bliska i sprawdźmy jak u mnie wypadł.
"Lip&Blush posiada kremową formułę 2 w 1, dzięki której można go używać na ustach i policzkach w celu delikatnego podkreślenia matowego koloru. Gładka, kremowa konsystencja zapewnia naturalny wygląd i długotrwały efekt.
Sposób aplikacji: Wystarczy nanieść niewielką ilość na palec i delikatnie rozprowadzić – wklepując bądź rozcierając – na usta lub policzki."
4,5ml kosztuje w regularnej cenie 22,90zł. Do końca lipca obowiązuje promocja i kupicie je w cenie 13,90zł
Opakowania są urocze, malutkie i poręczne. Wyglądem przypominać mogą troszkę Lancome Juicy Shaker, przy czym to zupełnie inny kosmetyk. Buteleczka zabezpieczona jest folią ochronną, co daje nam gwarancję otrzymania nieotwieranego produktu.
Po odkręceniu odkrywa się krótki aplikator zakończony wyprofilowaną gąbeczką. Jest miękka i nie miałam problemów by przy jej użyciu pokryć usta równomiernie produktem.
Formuła jest bardzo ciekawa, bliżej jej jest do pomadek Soft & Matte, ale są bardziej satynowe. Myślę, że nazwa Velvet Touch jest tu bardzo trafna. Jak zobaczycie poniżej na swatch'ach, przejechanie po skórze pędzelkiem nie daje pełnego krycia, ale zawartość jest dość mocno napigmentowana i kremowa. Jest lekko tłustawa, ale się nie klei. Nałożona na usta nie daje uczucia suchości czy ściągnięcia.
Jeżeli chodzi o zapach, to nie wyczuwam żadnego. Naprawdę! Są bezzapachowe, co jest chyba dobrym rozwiązaniem jeżeli to produkt wielofunkcyjny.
Poniżej zdjęcia zrobione zaraz po nałożeniu produktu na usta, bez wklepywania palcem. Takim sposobem uzyskujemy największą intensywność koloru i ten efekt najbardziej mi się spodobał. W miarę noszenia kosmetyku na ustach, kolor lekko się w nie wpijał. Można porównać to do efektu jaki daje użycie tintu, ale Velvet Touch nie zabarwia tak mocno skóry. Podobne produkty widziałam w japońskich drogeriach. Myślę, że spokojnie Lip & Touch znalazł by zwolenniczki w azjatyckich krajach.
Lip & Blush Velvet Touch 01 |
Lip & Blush Velvet Touch 02 |
Lip & Blush Velvet Touch 03 |
Lip & Blush Velvet Touch 04 |
Lip & Blush Velvet Touch 05 |
Swatche są nałożone bezpośrednio aplikatorem i nie roztarte palcem. Zdjęcia swatchy i kolorów na ustach są nieretuszowane, robione przy świetle dziennym, by jak najlepiej oddać ich prawdziwe odcienie.
Przy chęci stosowania produktu na policzki po roztarciu pierwszej warstwy zabarwienie skóry jest bardzo lekkie, na dłoni praktycznie nic nie widziałam. Jednak po dołożeniu produktu i wklepywaniu, budujemy intensywność. Myślę, że to dobre rozwiązanie, istnieje mniejsza szansa, że zrobimy sobie lica jak byśmy przyszli z trzydziestostopniowego mrozu. Tak jak wspominałam wcześniej, sama unikam nakładania różu na policzki i używam produktu jako pomadka do ust. Jeżeli miałabym jednak wybrać najładniejszy odcień do stosowania na policzki, byłby to odcień numer 02. Przy jasnych karnacjach 03 też wyglądałaby dobrze. Na ustach natomiast moim faworytem jest odcień 05. Bardzo dobrze się w nim czuję i praktycznie od ponad dwóch tygodni to on gości na moich ustach. W 04 też się dobrze czuje, wydaję mi się, że lekko "ożywia" moją skórę.
Podsumowując - Golden Rose wypuściło bardzo ciekawy produkt, który osobiście przypomina mi swoją formułą kosmetyki, które widziałam w sklepach kosmetycznych w Japonii. Lekka, ale zarazem kremowa formuła, która trafnie została nazwana aksamitnym dotykiem. Rynek przyzwyczaił nas do super długotrwałych matowych pomadek, a tutaj dostajemy delikatność, naturalność i tym mnie ten produkt kupił. Polecam się mu przyjrzeć, szczególnie, że do końca lipca obowiązuje na niego promocja na stronie goldenrose.pl i na stoiskach marki.